Witajcie.
Pamiętam, jak podczas ostatnich dziesięciu lat, w moim życiu spotykały mnie sytuacje, których nie potrafiłam znieść, bolały, a ponieważ dotyczyły sfer w których" normalny, zdrowy" człowiek, w ogóle się nie odnajduje, wstydziłam się tego, ukrywałam, tuszowałam łzy, chowałam badania lekarskie etc.. etc..Bałam się wybaczcie kolokwializm "nagonki" kościoła, i znajomych, nawet rodziny. Teraz, gdy emocje , smutek, żal, opadły, lub opadają, kiedy już jestem pogodzona z faktami, np o tym, że nigdy już nie urodzę dziecka i jedyna metoda dla mnie to in vitro, widzę, jak ważne jednak jest mówienie i łamanie stereotypów, bo przecież różne nieszczęścia osobiste dotykają nas wszystkich. Różnica polega tylko na tym, że te nieszczęścia są dla każdego inne, różne, i brakuje nam wyrozumiałości.Łatwo nam przychodzi osądzanie, kpienie- kpiny i szyderstwa wprost nienawidzę, - a gdy spotyka nas coś złego, chowamy się, ukrywamy, ... no tak w końcu sami tworzymy ŚWIAT IDEALNY...
Podobnie było z moją depresją, wstyd się przyznać przed samym sobą, a cóż dopiero przed innymi. Moja ukochana Szkoła, dzięki której poznaję techniki wspierania osób z różnymi zaburzeniami, Mój Duch Przyjazny, który uprzytomnił mi wręcz,że są inni którzy mają podobnie jak ja...który pokazał mi ludzi, niemal na tacy podając, którzy chcą, potrafią, wiedzą jak, i mają wiele serca, aby pomagać, łamać właśnie te stereotypy, i pomagają otworzyć oczy na problemy społeczne, akurat tutaj generalnie chodzi o zdrowie psychiczne. Które jak wiemy z różnych źródeł, zaczyna szwankować w coraz szerszych kręgach. Niestety.
Dzięki Mojemu Duchowi Przyjaznemu, zaczęłam przełamywać swoje własne bariery
(zaczęłam do nich pisać, pisać dla siebie, mówić o nich, staję się bardziej otwarta i przestaję się wstydzić...),i O DZIWO- nic złego mi się nie stało z tego powodu.Wręcz przeciwnie- poczułam w sobie siłę,odwagę, chęć, radość, i może pewien rodzaj spełnienia? (...) A więc nie tylko łamią stereotypy środowiskowe, ale i pomagają ludziom z doświadczeniem "choroby psychicznej", uzależnień, czy innych, bo warto pomagać, warto chcieć, i warto się NIE WSTYDZIĆ.
(zaczęłam do nich pisać, pisać dla siebie, mówić o nich, staję się bardziej otwarta i przestaję się wstydzić...),i O DZIWO- nic złego mi się nie stało z tego powodu.Wręcz przeciwnie- poczułam w sobie siłę,odwagę, chęć, radość, i może pewien rodzaj spełnienia? (...) A więc nie tylko łamią stereotypy środowiskowe, ale i pomagają ludziom z doświadczeniem "choroby psychicznej", uzależnień, czy innych, bo warto pomagać, warto chcieć, i warto się NIE WSTYDZIĆ.
Jestem zachłyśnięta działalnością Mojego Ducha Przyjaznego, cieszy mnie ogromnie ich sukces, choćby tutaj w wirtualnym świecie, gdzie mają tak wiele wejść, co świadczy o zainteresowaniu, o potrzebie takiej strony, Takiego Stowarzyszenia. Więc gorąco namawiam, nie bójmy się, pomagać, choćby polubieniem na Facebooku ( tam niestety jest nieprawdopodobnie mało polubień, w stosunku do wejść na Bloga) nie bójmy się, wklejać linki, mówmy, wspierajmy słowem, przekazujmy sobie informację o MDP., piszmy do nich- ZAWSZE MOŻNA ANONIMOWO.Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy, że udostępniając coś, inny ktoś, może zajrzeć, poczytać, i uzna że to dla niego, że to wspaniale, że odkrył taką stronę, Takie Stowarzyszenie. Że znalazł miejsce, które " wydobędzie jego wewnętrzne słońce" na zewnątrz:))
Z uśmiechem pozdrawiam:)
Agnieszka Andrzejczak
Agnieszka Andrzejczak
mojduchprzyjazny@gmail.com
Powodzenia w tym co robisz życzę.
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńAgnieszko dziękujmy za zaufanie którym Nas obdarzyłaś :) takie słowa dodają nam sił do działania i w chwilach zwątpienia mówią : - nie poddawajcie się, jesteście jednak potrzebni :) Dzięki Aguś :)
OdpowiedzUsuńnie Jednak!- Jesteście potrzebni!! :))
UsuńGdy tak użaliłam się nad sobą, gdy zwątpiłam w to co robię, gdy powiedziałam, że to nie ma sensu, gdy pomyślałam :"komu to potrzebne"- napisałaś tę wypowiedź. Skoro pomogliśmy jednej osobie, możemy pomóc wielu innym, przynajmniej uświadomić sobie, że problem jest wszędzie i wokół. Każdego dotknąć może i żaden to wstyd, czy problem o tym mówić. Ja już spory czas temu postanowiłam żyć"jawnie" i tak jest o wiele lepiej. Przynajmniej przesiały się znajomości. A Ci, którzy odsunęli się ode mnie, właściwie sami mają problem ze sobą. Z brakiem tolerancji i akceptacji różnorodności istnień. Dziękuję osobiście, Dziękuję, bo wiem, że Stowarzyszenie ma WIELKI SENS i jest szalenie potrzebne. Warto! Cieszę się, że Mój Duch Przyjazny pojawił się w moim śnie, a potem ze snu na jawie się ukazał i DZIAŁA!Elżbieta Żłobicka.
OdpowiedzUsuńNie można pomóc komuś na siłę, więc Ci , którzy się odsunęli, a sami mają problem, kiedyś wyciągną rękę, lub... będą tak żyć nadal. Stowarzyszenie ma SENS, i z czasem znajdzie wielu potrzebujących. I Wspierających. W takich sprawach, w takich ideach, chwile zwątpienia pewnie są normalnym odruchem, ale tylko mogą być odruchem i chwilowym uczuciem. Nie wolno zrezygnować. Popieram całą sobą, i PRZYJCIE DALEJ!
Usuń