piątek, 30 listopada 2012

Dobrze, że ten projekt powstał



Jeżeli chodzi o mnie to raczej mam miłe doświadczenia, jeżeli chodzi o lekarzy psychiatrów. Lekarze podchodzą do chorujących normalnie i ja również tak podchodzę do osób leczących się psychiatrycznie. Jeżeli widzę chorych ludzi, bo to  czasem jest bardzo widoczna choroba, można to rozpoznać po ruchach, mowie można to rozpoznać po zachowaniu. Kiedyś podchodziłam do nich ze współczuciem i empatią. Nie naśmiewam się z nich, podchodzę do nich normalnie, chociaż z początku nie wiedziałam jak się zachować, jak z nimi rozmawiać, z początku unikałam rozmów.   Mam takie doświadczenie z życia. Miałam koleżankę, ona już nie żyje, to było genetyczna choroba, ale ona najbardziej była nią dotknięta z powodu również własnych przeżyć, zawirowania takie miała. Miała męża, który traktował ją bardzo dobrze, z szacunkiem. Jej mąż był bardzo dobry, poznała drugiego mężczyznę, z pierwszym się rozwiodła, znęcał się nad nią strasznie, wyrywał włosy, chciał ciąć ją żyletką, i kiedyś ona przyszła do mnie z dzieckiem rocznym i miała zawiniętą garść włosów, była pobita. Uciekała, skarżyła się, przyszła do mnie. Pewnego razu pojechała do lekarza z tym co ją bił i zobaczyła takie napisy:
„Gruba Danka, brzydka Danka, popatrz on specjalnie napisał, on robi ze mnie wariatkę”. Mówiła do mnie irracjonalnie, bez składu i ja się jej bałam! Wystraszyłam się, bo miała błędny wzrok. To było chwilowe, a ja chciałam jej pomóc doradzałam jej żeby go zostawiła, pozwoliłam jej nocować u siebie, potem trochę się bałam jej męża, tego co ją bił, ale powiedziałam trudno, trzeba jej pomóc. Ona nie chciała skorzystać z mojej pomocy, poszła do domu, bała się, że ją zabije.
Ciężko chora zobaczyła w nocy osobę, która kazała jej wstać z łóżka i iść nad staw,
i ona poszła tam, i weszła do wody, ale uratowała ją córka. Nikt nie zawiózł jej do szpitala psychiatrycznego. Pytałam się dlaczego nie idzie do szpitala. Brała jakieś  leki, w końcu doszła do siebie, była piękną kobieta, niestety zmarła.
W rodzinie mam chorującą psychiatrycznie siostrę, która jest inteligentna, mądra kobietą. Jestem dumna z siostry, dużo potrafi zrobić,  stale bierze leki ale dzięki temu może normalnie funkcjonować. Odkąd moja siostra zachorowała zmieniłam diametralnie zdanie na temat chorujących psychicznie, przestałam się ich bać i normalnie traktuję jak zdrowych, normalnie rozmawiam i mam dla nich dużo szacunku bo większość z nich to bardzo inteligentni ludzie, wrażliwi.
A mój mąż też ma bardzo dobre podejście do osób leczących się psychiatrycznie. Nie uważa ich za dziwolągów, jest to choroba jak każda inna. Traktuje tę chorobę jak każdą inną np. chorobę serca, cukrzycę, bądź nadciśnienie. A po mojej siostrze w ogóle nie widzi choroby, nie traktuje jej ulgowo z powodu choroby, a zupełnie na pełnym prawie. Chorujący są wrzucani do jednego worka i źle traktowani a tak być nie powinno. To są normalni ludzie tylko biorą leki jak większość społeczeństwa. Masa ludzi się leczy. A ten projekt dobrze, że powstał ponieważ należy zwrócić uwagę społeczeństwa na problem osób chorujących psychicznie.
Weronika Matejko


Cel - opis projektu


Głównym celem naszego projektu jest zmiana stereotypów myślowych na temat osób korzystających z Poradni Zdrowia Psychicznego. Wieczór w Teatrze to projekt łączący w sobie różnie przedsięwzięcia artystyczne skierowane do młodzieży i osób dorosłych, które zadają sobie pytanie: Kim jestem i jak mam żyć? Niewątpliwie w czasach kultury konwergencji, konsumpcjonizmu i bombardujących nas z wszystkich stron informacji, wiele osób czuje się zagubionych. To zagubienie powoduje narastający stres, który może być przyczyną wielu zaburzeń nerwicowych i depresji.      Wiele osób młodych, ale również i dorosłych radzi sobie ze stresem uciekając w używki. Pragniemy zwrócić szczególną uwagę na problem uzależnień szeroko pojętych – od alkoholu, narkotyków, innych środków psychoaktywnych, ale również behawioralnych, które mogą prowadzić do chorób psychicznych  Zwracamy uwagę na istotną rolę zdrowego funkcjonowania w rodzinie i społeczeństwie, które niewątpliwie  hamuje przed popadaniem
w uzależnienia.
Chcemy także aktywizować mieszkańców Opola i okolic, by chętniej  uczestniczyli w życiu kulturalnym naszego miasta. Poprzez nasze działania chcemy utwierdzić pozycję OTLiA, jako teatru również dla widzów dorosłych. Pragniemy przełamać funkcjonujący w niektórych środowiskach stereotyp, że jest to teatr dla dzieci. Wyciągamy rękę do środowisk szkolnych i akademickich. Chcemy pokazać szeroką twórczość osób zaangażowanych w projekt, będących reprezentantami naszego regionu. Naszym celem jest  prezentacja  połączenia sztuk oraz szerzenie idei integracji i  współpracy różnych środowisk społecznych i artystycznych. Chcemy także pokazać stolicę regionu jako miasta przyjaznego dla różnych inicjatyw społecznych i kulturalnych. Zaprosiliśmy do współpracy Państwową Medyczną Wyższą Szkołę Zawodową, która obejmuje opiekę merytoryczną nad projektem. Po każdym spektaklu planujemy wykład specjalistów – psychologów i psychiatrów, pracowników PMWSZ poświęcony zdrowemu funkcjonowaniu we współczesnej rzeczywistości. Są to ludzie bardzo uzdolnieni i twórczy. Pragniemy przybliżyć społeczeństwu grupę ludzi bardzo twórczych i przedsiębiorczych.
Wiele osób leczących się przebywa na rencie z powodu choroby. Ale  wśród nich są tacy, którzy nie czekają na przysłowiową złotówkę, biorą sprawy w swoje ręce.
Naszym projektem pragniemy przełamać stereotyp myślenia, że tzw. "wariaci"  są ludźmi niebezpiecznymi dla otoczenia, wręcz przeciwnie, są pożyteczni i nie powinni być spychani na margines społeczny. Łamiemy też inny stereotyp, że osoby leczące się psychiatrycznie są mniej użyteczne w pracy, jaką się im powierza. Grupa osób korzystających z Poradni Zdrowia Psychicznego, leczących się z uzależnień wszelkiego typu oraz cierpiących z powodu zaburzeń psychicznych jest zagrożona wykluczeniem społecznym. Poprzez integrację tych osób z resztą społeczeństwa pragniemy przeciwdziałać temu zjawisku.
Oferujemy projekt według pomysłu Elżbiety Żłobickiej, osoby leczącej się, w skład którego
wchodzą m. in. spektakl teatralny, koncert, i wernisaż wszystkich osób biorących udział
w przedsięwzięciu. Sławomir Kuligowski, reżyser spektaklu, od wielu lat prowadzi zajęcia terapii teatrem
 w Ośrodku "Monar" w Graczach oraz w Wojewódzkim Zespole Neuropsychiatrycznym im. Św. Jadwigi
w Opolu. W trakcie trwania wernisażu będzie można zaznajomić się z książką, w której zawarte są jego aforyzmy. Na wernisażu swoje kolaże wystawią Elżbieta Żłobicka i Karolina Fechner. Pojawią się również prace artystyczne Elżbiety Gądek, rękodzieło wykonane przez Barbarę Wylęgałę oraz ubiory zaprojektowane i wykonane przez Mateusza Kowalskiego
Nasz projekt chcemy prezentować nie tylko w Opolu, ale i w obrębie całej Opolszczyzny.
Zakłada on również prowadzenie bloga internetowego, na którym na bieżąco udostępniane będą informacje o realizacji projektu, ale również i wykłady w formie pisemnej. Blog ten ma stanowić przestrzeń dyskusji dla wszystkich osób, które będą chciały podzielić się wrażeniami ze spektaklu ale również
i własnymi przemyśleniami i doświadczeniami. 

                                                                                             
                                                     Koordynator i opracowanie projektu: Mateusz Kowalski

czwartek, 29 listopada 2012

Cd.... Opinie, Komentarze, Forum...


Moja terapeutka, powiedziała mi kiedyś, że nerwica, to taka proteza. Strach, który wytwarzamy zastępuje nam coś czego nie mamy, a o co nie chcemy walczyć i z czego często nie zdajemy sobie sprawy. Gdzieś w podświadomości mamy jakiś problem, którego nie chcieliśmy rozwiązać, ukryliśmy go głęboko i zamiast rozwiązania go, zmierzenia się z nim pojawia się nerwica. Bardzo często też nerwica jest doskonałym usprawiedliwieniem naszych słabości - nie, nie pójdę bo się boję, bo się trzęsę, zróbcie to za mnie, oczywiście, że nie robimy tego świadomie, ale tak jest. Bywa również tak, że jest ona chęcią zwrócenia na siebie uwagi. Kiedy tak sama analizowałam, to co usłyszałam, doszłam do wniosku, że tak naprawdę ukrywam się za tą chorobą, także chęć izolacji jest jak gdyby naturalnym wytworem tej choroby, jest naszą ucieczką od rzeczywistości, która z jakiś powodów nam nie pasuje.
Dlatego zgadzam się z tym że wyjście do ludzi jest konieczne do tego żeby wyzdrowieć,                      jednak co do przyznawania się do choroby, to nadal mam mieszane uczucia.
                                                                                                                        Katobi



Dla mnie nerwica,moja nerwica jest raną która wytwarzała się przez całe życie i tylko zagłębiała się coraz mocniej i pozornie się goiła.Na zewnątrz póki nie miałam objawów somatycznych była wygojona ale ropa zbierała się wewnątrz i w pewnym momencie ropa zaczęła przedostawać się przez powłokę i zaczęło bardzo boleć i pojawiły się różne objawy.
Dzięki terapii ta rana okropnie zaczęła boleć bo ropa zaczęła wypływać ale nie dam sobie zaszyć rany póki cała ropa nie wypłynie...

                                                                                                                          Emi

Dyskusja na Forum Medyczno - Psychologicznym

środa, 28 listopada 2012

„Wartościowanie poprzez chorobę”


    „Wśród zdrowych trzeba udawać, że nie jest się chorym. Wśród chorych, że jest się zdrowym.”
To jest paradoks osób leczących się psychiatrycznie i wielki dramat. Świadczy to tylko o samotności, walce jaką chorujący muszą pokonywać. O potrzasku w jakim się znajdują. Projekt „Wieczór w Teatrze” jak i spotkanie teatralne” Mój Duch Przyjazny” ma na celu przybliżenie problemu leczących się psychiatrycznie, przeciwdziałanie samotności w chorobie, jak i pokazanie, że działanie w chorobie jest możliwe, że można żyć zdrowo wbrew wszystkiemu i wszystkim, że taka choroba nie dyskryminuje . Osoby dotknięte chorobą psychiczną są nadwrażliwe, bardziej niż jest to przyjęte odczuwają troski, powodzenia i niepowodzenia. Utożsamiają się z ludzkim nieszczęściem i ja uważam, że to nie jest źle , ja uważam, że jest siła, a nie słabość. Przy odpowiednim leczeniu             i terapii swoją rzekomą słabość można ukierunkować na tory działania i wówczas staje się to siłą.
     Pragniemy zwrócić uwagę na to, że wśród osób leczących się są nadwrażliwcy, a nie tylko mordercy, psychopaci i dewianci. Pragniemy pokazać drogę działania osobom leczącym się jak          i uwrażliwić młodzież
i różnego typu środowiska na takich ludzi. Spotykam się na co dzień z osobami leczącymi się. Bardzo często ukrywają się ze swoją chorobą, a właściwie jest to norma. Odsunięci od społeczeństwa, sami bojąc się odrzucenia nie przyznają się do słabości jaką jest choroba. Sami też przeciwdziałając w swoim mniemaniu odrzuceniu i wykluczeniu społecznemu zamykają swój świat przed wścibskimi spojrzeniami, podejrzliwością i strachem zdrowych. A ja powtarzam: warto przewartościować znajomości, żyć jawnie, przyznawać się do swojej choroby i zobaczyć kim są nasi przyjaciele, rodzina. Nie mówię o tym, by chodzić z transparentem „ Jestem Chory Psychicznie”, ale przestać się bać mówić w rodzinie o problemie, przestać się bać i stanąć twarzą do życia i przyjaciół. Problem jest bardzo zakorzeniony i negatywne postrzeganie społeczeństwa osób leczących się szkodzi osobom wrażliwym, nadwrażliwym. Osoby leczące się potrzebują troski dobrze pojętej.         I zapewniam, że nie potrzebują litości ani politowania, potrzebują zrozumienia. Wiele osób to nie tylko renciści, ale osoby aktywne, pracujące. Ja jednak zwracam się do tych osób, którzy chowają się po zakamarkach życiowych i boją się konfrontacji z rzeczywistością. Drodzy, powtórzę raz jeszcze: warto przewartościować znajomości, działać i nawet jeśli zostaniemy odrzuceni, to jednak nie wszyscy nas odrzucają. Warto zwrócić ku ludziom życzliwym, którzy nas szanują nie ze względu na chorobę, a ze względu na to, jakimi jesteśmy ludźmi. I to jest wartość. Pragnę pokazać, że praca nad własnymi słabościami daje zwycięstwo i można stanąć po stronie zdrowia, zdrowego funkcjonowania. Pragnę pokazać, że uświadomienie sobie jak wrażliwymi jesteśmy ludźmi daje możliwość przeciwdziałania słabości choroby, co spowoduje, że przestaniemy ją dźwigać jak najcięższy balast, a stanie się tylko naszym odległym cieniem, o którym należy pamiętać, ale nasz cień nie może iść przed nami, a daleko za nami. Gdy od czasu do czasu obejrzymy się na niego         z poczuciem humoru i troską to przestanie być bolesnym bagażem.
                                                                          ELŻBIETA ŻŁOBICKA - pomysłodawczyni projektu 

niedziela, 25 listopada 2012

Cd.... Opinie, Komentarze, Forum...

Poczytałam bloga i na temat projektu i powiem szczerze, że w pierwszej chwili miałam bardzo duże wątpliwości. Bo co to znaczy wyjść do ludzi, to znaczy przyznać się do tego, że jest się chorym psychicznie, czyli wariatem. Przecież nerwica lękowa, którą mam, to też choroba psychiczna, a jednak za wszelką cenę pragnę być postrzegana jako zdrowa, bez problemu natury psychicznej. Czytając poczułam wręcz oburzenie, jak mogę być wrzucona do jednego worka z schizofrenikami, czy depresją psychotyczną, a jednak  W czasie terapii zapytałam nawet moją mgr - "czy ja jestem chora psychicznie" - i wiecie co?-zaczęła kluczyć, dopiero gdy powiedziałam o projekcie odpowiedziała - "No właściwie tak"  Od czterech lat mam nerwicę i wie o niej jedynie mój mąż! Nikt więcej! Na dodatek lęczę się dopiero od roku, bo wstydziłam się pójść do psychiatry i psychologa.  Więc jak widzicie okropnie krępuje mnie moja choroba. I tak sobie myślę, że lepiej by mi było gdybym się z tym nie kryła i dostała wsparcie i zrozumienie od otoczenia, ale czy to możliwe? Taka jednorazowa akcja nie zmieni postrzegania chorób psychicznych, choć na pewno jest bardzo ważna, gdyby ludzie wiedzieli więcej przestaliby się bać nas - wariatów  A i my przestalibyśmy się ukrywać, ale jak na razie, wolę nie chwalić się tym co przeżywam i chyba tak jednak zostanie.                                                                                                                                            Katobi


katboi, dziękuje za Twój głos, właśnie ten projekt jest po to aby pokazać ludziom że można głośno powiedzieć o swojej chorobie i funkcjonować normalnie, wielu chorych ma wspaniałą prace, spełniają się w niej,często docenia się te osoby, ale gdy przychodzi choroba gdy przyznajemy się do niej nagle "przyjaciele" którzy nas doceniali szanowali okazują sie innymi ludźmi i często odsuwają się od nas. Często nas krytykują bo uważają że wymyślamy, np jeżeli chodzi o depresję to mówią często - o że w dzisiejszych czasach to każdy ma depresję. Czy też nerwicę. Owszem jest duży odsetek zachorowań ale niestety ludzie którzy nigdy nie doznali "prawdziwej" choroby nie są w stanie zrozumieć człowieka z depresją czy nerwicą nie wspomnę o trudniejszych przypadkach chorobowych. Tak jak mówicie społeczność nie jest doinformowana, myśli stereotypowo. Czy jednorazowa akcja coś zmieni??? nie wiemy...ale na pewno pomoże i mamy nadzieję że na jednorazowej akcji się nie skończy. Myślę że to iż nasi celebryci zaczęli o tym głośno mówić to jest to duży plus ponieważ do dużej rzeszy populacji taki przekaz dużo łatwiej dociera. Również dotarcie do ludzi przez sztukę daje pozytywny efekt ponieważ łatwiej jest dostarczyć tą drogą emocji które towarzyszą przy każdej chorobie i to nie tylko psychicznej. katboi, jeśli pozwolisz umieszczę Twoja wypowiedź na naszym blogu oczywiście pod pseudonimem? Jest to bardzo ważny głos ponieważ pokazuje "nasz" strach
                                                                                                             Mój Duch Przyjazny - Karolcia


Niestety nasze społeczeństwo,ciągle jeszcze nie dorosło do zrozumienia,że osoba chora psychicznie czy psychiatrycznie,to nie żaden wariat,psychol itd (tych określeń jest wiele)
Choroba jak każda inna,ale od pewnego czasu zaczynamy dostrzegać tą różnice.Cywilizacja wkracza do społeczeństwa,coraz więcej ludzi nie umie się odnaleźć w szybkim postępie cywilizacji,zaczyna się gubić i obawiać,lękać,wkracza strach.
Mit! zamknąć ich w szpitalach?!Nie! trzeba wyjść do nich tak jak oni powinni wyjść do ludzi.
Miałem przyjemność (przez przypadek) obejrzeć reportaż z spektaklu,wypowiedzi.Powiem tak, ja nie widziałem tam ludzi którzy sprawiają wrażenie ludzi chorych,znerwicowanych z ich obawami czy strachami.
Czasem oglądam różne występy ludzi upośledzonych fizycznie,z różnymi zespołami chorobowymi ale widzę na tych występach dużą widownię,co jeszcze kiedyś nie było do pomyślenia.
Ileż jest ludzi samotnych potrzebujących towarzystwa innych,spotkania się z innymi ludźmi,z takich czy innych przyczyn.Nie można się zamykać w sobie i zamykania się przed ludźmi a też izolować takich ""chorych"" od społeczeństwa a wręcz przeciwnie,otwierać się dla nich,to pomaga nie tylko im ale i tym zdrowym(pamiętajmy,ten dziś zdrowy,może być jutro chorym)zdrowy nie zawsze toleruje chorego,do czasu aż sam jest chory i potrzebujący.
Popieram takie programy,niestety ciągle ich za mało
Życzę Powodzenia w działaniach, ku dobru wszystkich.                                                            Admin

http://carbomedicus.pl/mj-duch-przyjazny-vt24146.htm

sobota, 24 listopada 2012

Opinie, Komentarze, Forum...

Witajcie, w momencie rozpoznania mojej "choroby" szukałam wielu informacji na jej temat. Chciałam poznać mojego "przeciwnika". Szukając w sieci informacji trafiłam na Forum psychologiczne carbomedicus.pl Znalazłam tam ludzi którzy stali się moimi przyjaciółmi. Jestem im bardzo wdzięczna ponieważ zawsze mogłam liczyć z ich strony na wsparcie i zrozumienie.Zaprosiłam ich do współpracy w naszym projekcie. Tak jak się spodziewałam od razu zgodzili się pomóc. Rozpoczęliśmy na forum dyskusję. Chcą się z nami podzielić swoimi odczuciami,opiniami, doświadczeniem.

Pierwsze komentarze z forum psychologicznego


Witam serdecznie. Znacie mnie od jakiegoś czasu,znalazłam się na forum ponieważ jak większość z nas mam problem natury psychicznej i neurologicznej, wraz z przyjaciółmi chcem zadziałać społecznie i obalić a, przynajmniej spróbować obalić stereotypy funkcjonujące w społeczeństwie,       że leczący się i uzależnieni to dewianci, wariaci, psychopaci, których trzeba unikać. Chcemy pomóc ludziom w ich samotności, aby inni  mogli spróbować choćby zrozumieć... Ile osób jest odrzuconych, samotnych w swojej chorobie? Jak Bardzo nam brakuje akceptacji z zewnątrz ? ale czy my sami siebie akceptujemy? Chciała bym prosić was o komentarze a na ten temat.
                                                                                                      Mój Duch Przyjazny -  Karolcia




Witam i widzę,ze pierwsza zabiorę głos z naszej wspólnej sprawie.
Po pierwsze myślę na podstawie swojej,że ja siebie nie akceptuje to przede wszystkim podstawowa kwestia bo gdyby było inaczej to bym sobie jakoś bardziej radziła z otoczeniem.
To fakt,że osoby postronne,nie mające pojęcia o chorobie (celowo użyję tego określenie bo przecież to jest choroba jak każda inna) i często właśnie bagatelizują i wyśmiewają i nie są przychylni.
Z drugiej strony nie należy się aż tak bardzo dziwić bo ja sama nie miałam pojęcia o tej chorobie i kiedy spotykałam na swojej drodze osoby chore po prostu ich nie rozumiałam i przyznaję bagatelizowałam oczywiście dopóki nie zachorowałam i nie zrozumiałam przez co się przechodzi na co dzień.
Gdyby nasza wiedza była trochę bardziej rozwinięta i nie mogę zrozumieć czemu mówi się w mediach i nie tylko nagłaśnia inne choroby a te psychiczne są jakby na drugim torze?Ktoś powiem,że przecież inne choroby powodują cierpienie,ból i śmierć ale ile osób z nerwicą cierpi i nie leczona nerwica,depresja często prowadzi do samobójstw.

Jestem specjalistką z dziedzinie samobójstw bo pisałam pracę na ten temat i wiem jaki współczynnik stanowią choroby psychiczne tak często BAGATELIZOWANE często z powodu niewiedzy.
                                                                                                                                         Emi
Dyskusja - dołącz

Trochę statystyki...


Prawie trzy czwarte Polaków uważa, że leczenie chorych psychicznie wbrew ich woli jest słusznym postępowaniem, niemal tyle samo zalicza choroby umysłowe do schorzeń wstydliwych, które ukrywa się przed innymi - wynika z sondażu CBOS.

 Zarazem 65 proc. badanych deklaruje życzliwy stosunek do osób chorych psychicznie, tylko nieliczni respondenci (5 proc.) przyznają się do niechęci, a co czwarty – do obojętności. Prawie trzy piąte badanych jest przekonanych, że ludzie ci mają szanse na wyzdrowienie, zaś ponad jedna czwarta sądzi, że pozostaną chorzy do końca życia. Największy sprzeciw badanych wywołałaby sytuacja, gdyby osoba, która chorowała psychicznie i leczyła się w szpitalu psychiatrycznym, miała zajmować się ich dziećmi – być opiekunem (79 proc.) lub nauczycielem (71 proc.).  Nieco mniej osób sprzeciwiłoby się temu, by były pacjent szpitala psychiatrycznego miał zostać ich lekarzem (62 proc.), szefem (46 proc.) bądź proboszczem (44 proc.).



Natomiast zdecydowana większość badanych nie miałaby nic przeciwko temu, gdyby osoba, która kiedyś leczyła się psychiatrycznie, była ich sąsiadem (82 proc.), kolegą w klasie lub grupie studenckiej (76 proc.) albo bliskim współpracownikiem (68 proc.). Mniej więcej połowa zgodziłaby się, aby taka osoba była ich współlokatorem na wczasach (51 proc.), a także synową lub zięciem (45 proc.). Źródło: CBOS

Żródło: http://www.charaktery.eu/wiesci-psychologiczne/6183/Wi%C4%99kszo%C5%9B%C4%87-Polak%C3%B3w-za-przymusowym-leczeniem-chorych-psychicznie/

piątek, 23 listopada 2012

Komentarz L.


MÓJ

Jak każdy, tak i ja przeżywam różne zdarzenia w różny sposób.

Pojawiają się osobiste odczucia, mniej lub bardziej silne emocje.

Pojawiają się jakieś indywidualne reakcje na konkretne zdarzenia, na nieokreślone słowami zjawiska.

Pamiętacie "Lot nad kukułczym gniazdem" ? Gdzie jest granica ?

Kto jest "zdrowy", kto "chory" ? Kto potrzebuje pomocy psychiatrycznej, kto nie ?

A jeśli już potrzebuję pomocy psychiatrycznej, czy jestem gorszy od innych ?

Muszę poddać się odosobnieniu fizycznemu-zewnętrznemu i wewnętrznemu ?

Szukając ewentualnej pomocy u psychiatry, nadal robię "swoje". Mogę ?

Czuję, grywam na gitarze, czasem sobie gwiżdżę, palę papierosy, zimą dokarmiam ptaki w mieście.

Pojawia się radość - jest moja. Również gniew - też jest MÓJ.




DUCH

Jestem chrześcijaninem.

Kaznodzieja mówi: "...zstąpił Duch Święty i wszedł we mnie..."

Potem dodaje: "...Duch Święty wejdzie w Ciebie.."

Rozdwojenie jaźni czy duszy ? Jest nas dwóch, we mnie ?

Nie. Jest nas więcej.

Jest mój Duch Dobry, jest Gniewny, jest Zatroskany, Poszukujący, Krotochwilny.

Jest Ich wiele. Tyle ile Aniołów, Biesów, tyle Duchów.

A czy może przyjść w gościnę jakiś Duch i prowadzić ze mną dialog ? Może wspierać mnie ?

Chyba tak. Wtedy też jest mój. Jak przyjaciel.

Duch to DUCH .




PRZYJAZNY

Ot, po prostu. Bez zbędnych słów.

PRZYJAZNY .

...................................................................................................................................

Nie leczyłem się psychiatrycznie, nadal nie leczę się.

Nie wiem jednak jak długo to potrwa.

PROPOZYCJA

Dawno temu, z kumplami na podwórku, wróżyliśmy sobie palcami.

Lewa i prawa ręka lekko wyciągnięte, palce wskazujące obu rąk naprzeciw siebie,

"zderzało się" palcami i...albo mijały się, albo stykały się czubkami.

Jedno życzenie - ruch rąk i palców, kolejne życzenie, kolejny ruch.

Najczęściej było to : kocha (ruch rąk) - nie kocha (następny ruch rąk), kocha-nie kocha,itd.

Często chodziło również o inne :) ważne dla nas wydarzenia.

Jeśli zetknęły się - tak musiało być.

Proponuję Wam, spróbować podobnie.

Mówcie: będę się leczyć-nie będę, będę-nie będę, itd.

Próbę powtórzcie trzy razy.

Ciekawe, co wyjdzie.

Wszystkiego Dobrego i Przyjaznego.

L.

środa, 21 listopada 2012

Kim jesteśmy ?


 Realizatorzy projektu

Pomysłodawcą całego przedsięwzięcia jest Elżbieta Żłobicka, aktora Opolskiego Teatru Lalki i Aktora. Osoba kreatywna, artystycznie uzdolniona. Tworzy kolaże, pisze prozę, wiersze, bawi się farbami, dzierga. Postać bardzo twórcza i pozytywnie zakręcona.
Wokół Eli skupiona jest grupa ludzi młodych wiekiem i duchem. Jesteśmy kreatywni, bezinteresowni, społecznie zaangażowani. Pragniemy zrobić coś nowego, niezwyczajnego i dobrego. Wyznaczone cele realizujemy dając z siebie wszystko, poświęcając własny czas i energię, ale również wszystkie swoje talenty i siły. Nie ma dla nas rzeczy nie możliwych. Nigdy się  nie poddajemy, a wszelkie trudności mobilizują nas do działania. Nawzajem stanowimy dla siebie inspirację. Panuje wśród nas przyjazna atmosfera z dużą dozą dobrego humoru i pogody ducha. Każdy z nas to po prostu  wulkan pomysłów i energii.


Osoby biorące udział w realizacji projektu:

Koordynacja Projektu: Mateusz Kowalski (absolwent Kulturoznawstwa I stopnia, Animator Kultury, student Artystycznego Projektowania Ubioru we Wrocławiu)
Scenariusz: Elżbieta Żłobicka
Reżyseria: Sławomir Kuligowski (nauczyciel, reżyser, terapeuta. Absolwent Akademii Teatralnej w Warszawie na Wydziale Wiedzy o Teatrze)
Obsada spektaklu: Elżbieta Żłobicka, Daria Iwan (absolwentka PWST Wydziału Lalkarskiego
we Wrocławiu)
Scenografia: Elżbieta Gądek (absolwentka Edukacji Artystycznej w Opolu)
Kostiumy: Barbara Wylęgała, (artystka rękodzieła) Mateusz Kowalski
Muzyka: Daria Iwan, Piotr Maciak (gitarzysta, kompozytor, aranżer, leader zespołu Le Blue)
Zdjęcia: Karolina Fechner (Fototechnik)
Opieka literacka: Andrzej Szymański (absolwent PWST Wydziału Lalkarskiego we Wrocławiu)

wtorek, 20 listopada 2012

„Proponuję...”

                    Proponuję obrazić się na swoją chorobę, zostawić ją daleko za sobą, odstawić jak czasami leki odstawiamy, czy pociąg na boczny tor. Zapomnieć o niej. Z chorobą psychiczną można żyć. Sprawdziłam to na sobie. Nie można jednak pozwolić, by nami władała jak zły szeląg i niszczyła nas od środka. Problem osób leczących się psychiatrycznie jest taki, że boją się odrzucenia rodziny, odrzucenia społecznego. Nie przyznają się do choroby z tego właśnie powodu. Jest to dramat leczących się psychiatrycznie.Żyją swoją chorobą, ukrywają ją skrzętnie w sobie, żyją tym ukrywaniem się. To włada ich życiem. Zadają kłam sobie i otoczeniu. Sami się chowają i ukrywają. Dbają tylko o kontakt z ludźmi, jak sami mówią z branży.Unikają kontaktu z rodziną , z innymi.            Czy zrozumiałe? Biorąc pod uwagę, że społeczeństwo boi się osób leczących się psychiatrycznie, uważając ich za dziwaków, morderców i wykolejeńców emocjonalnych, powoduje, że pogłębia strach leczących się przed wyjściem w świat, do ludzi. Nie mam pojęcia co zrobić, by przekonać wszystkich leczących się, że taka choroba to nie koniec świata. Ode mnie odsunęła się prawie cała rodzina.       Jest to przykre ale to świadczy tylko o stereotypie myślowym mojej rodziny, która jest częścią rzekomo zdrowego społeczeństwa. A przecież to często rodzina właśnie doprowadza nas do takiej choroby. Oczywiście nie każdego i nie w każdym przypadku, ale patrząc na chorych, z którymi mam duży kontakt to właśnie tak się dzieje. My chorzy cierpimy z powodu własnej nadwrażliwości, boli nas dusza i serce. Czujemy bardziej, niż by mogło się wydawać. Jesteśmy mniej odporni na niepowodzenia. Przejmujemy się bardzo losem innych, utożsamiamy się z cierpieniem. Nosimy   w sobie lęki i bierzemy na siebie przewinienia innych. Dlaczego tak okrutnie karzemy się? Dlaczego? Nie jest nam obojętny los innych tylko myśląc, że gdy będziemy cierpieć zbawimy duszyczki. A to właśnie tak nie jest. Gdy wyhamujemy, wyjdziemy z siebie, spojrzymy z boku na siebie, przyjrzymy się własnym słabościom, to jest szansa, że uzdrowimy siebie i choroba odejdzie w cień, i przestaniemy ją dźwigać na plecach jak ciężki plecak, gdy idziemy na wycieczkę w góry. Jest szansa dla wszystkich leczących się- zaakceptować siebie w chorobie. Moim zdaniem i pisałam już o tym kiedyś, choroba jest po to, by zrozumieć siebie. To nie jest przekleństwo, to nie jest demon czy diabeł, niech każdy mówi jak chce.Tylko pogodzenie się z nią daje szanse na życie zdrowe,o paradoksie w chorobie i z chorobą.Co mogę powiedzieć o sobie? Otóż, pogodziłam się z faktem, że trzeba mi łykać tabletki do końca życia, ale czy przez to moje życie się skończyło? Nie. W przeszłości doszłam do takiej degradacji duszy i serca, że mój organizm, moja psychika powiedziała STOP! Dalej już NIE. Zatrzymaj się i popatrz na siebie, Co robisz? Krzywdzisz tylko siebie i trafiłam do szpitala. Nigdy choroba moja nie powodowała, że rezygnowałam z życia. Wychowałam dzieci        i jestem z siebie dumna, w dalszym ciągu pracuję i żyję, przyznając wszem i wobec, że jestem WARIATKA. Biorąc pod uwagę, że jawnie żyję, to dla niektórych jestem wariatka. Kto przyznaje się do choroby psychicznej tak otwarcie? - Ja. I pragnę zwrócić uwagę wszystkim leczącym się, że to żaden wstyd. Fakt, odsuwają się niektórzy od nas, ale zyskujemy innych, tych prawdziwych przyjaciół. A ukrywając się z chorobą to i tak jesteśmy sami z problemem i tak. A przyznając się do choroby to jest tak, jakbyśmy przyznawali się sami do siebie. Czy to jest źle? No przecież bardzo dobrze. Nie wymaga to wielkiego poświęcenia z naszej strony, a przynajmniej dowiemy się jakich mamy przyjaciół   i rodzinę. Wiecie co? Zaskoczyłoby by Was jak wielu macie przyjaciół i nie tylko z branży. I tak jesteście samotni z własną tajemnicą i tak. Czy nie warto zaryzykować i wyjść z problemem do ludzi? Czeka wśród nich sporo przyjaciół. Wśród moich znajomych nikt mi nie przypomina o mojej chorobie, nikt o niej nie pamięta. Może dlatego, że odstawiłam ją na boczny tor    i żyję. Już teraz nawet nikt nie pyta czy biorę tabletki. Kochani, biorę i dlatego nie „świruję”. Stan „ świrowania” to też nie powód do wstydu. No tak to już jest. Taka przypadłość i koniec. Ale jest stan zdrowia i na tym trzeba się opierać i polegać.
ELŻBIETA ŻŁOBICKA - pomysłodawczyni projektu 

Wizualizacja Elżbiety Gądek do projektu


"Mój Duch Przyjazny"



poniedziałek, 19 listopada 2012

O czym marzymy i nad czym pracujemy



1.Spektakl" Mój Duch Przyjazny" w reżyserii Sławomira Kuligowskiego, 
scenografia: Elżbieta Gądek, 
muzyka: Piotr Maciak, Daria Iwan,
 opieka literacka: Andrzej Szymański. 
2.Po Spektaklu wykład:" Jak funkcjonować, żeby nie zwariować", 
3.Koncert zespołu Le Blue

Elżbieta Żłobicka 

Mój Duch Przyjazny



„Mój duch przyjazny” to projekt, który poprzez wydarzenia kulturalne ma przybliżyć społeczeństwu problem osób leczących się psychiatrycznie. Jutro w Teatrze Lalki i Aktora w Opolu zaprezentowane zostaną prace plastyczne i użytkowe. Będzie spektakl, będzie i koncert.

- Chcemy obalać stereotypy funkcjonujące w społeczeństwie, że leczący się i uzależnieni to dewianci, wariaci, psychopaci, których trzeba unikać – przekonuje Elżbieta Żłobicka, pomysłodawczyni projektu

Tak było

                                                                  fot. K. Fechner                                         




     fot. K. Fechner










  fot. K. Fechner
  fot. K. Fechner
 fot. K. Fechner
   fot. K. Fechner


                           









Podziękowania


Opolski Teatr Lalki i Aktora

To był fantastyczny wieczór!!! Wieczór w teatrze. Mój duch przyjazny, czyli wspaniałe spotkanie z niezwykłymi ludźmi. Dziękujemy naszej aktorce - Eli Żłobickiej, Grupie Teatr w drodze, Sławkowi Kuligowskiemu, Mateuszowi Jeane Kowalskiemu, Wojewódzkiemu Specjalistycznemu Zespółowi Neuropsychiatrycznemu i wszystkim wspaniałym ludziom zaangażowanym w wernisaż i cały projekt dedykowany osobom chorym psychicznie. Jesteśmy z Wami!

Opolski Teatr Lalki i Aktora

 Elżbieta Żłobicka: Pragnę podziękować Wszystkim Osobom, które w sposób niewidoczny przyczyniły do powstania tego wieczoru. Piękną sprawą jest to, że każdy pracował bezinteresownie, z pełną życzliwością, poświęcając swój wolny czas, by spędzić go w pracy razem z nami. Dziękuję serdecznie. Jesteście Wspaniali!

Karolina Fechner :PRAGNĘ DOŁĄCZYĆ SIĘ DO TYCH PODZIĘKOWAŃ, GDYBY NIE NASZE CICHE ANIOŁY, NASZ WSPÓLNY WIECZÓR NIE BYŁ BY TAKI PIĘKNY I WZRUSZAJĄCY. SERDECZNIE WAM DZIĘKUJEMY





Wernisaż 16.11.2012r