Ręce coraz trudniej chwytają się metalu. Buty coraz bardziej się ślizgają. Ale pozostało zaledwie kilka metrów do końca. Pot i pokaleczone dłonie nie zniechęcają. Ani odpadająca podeszwa od prawego buta. Jedno spojrzenie w dół, i widać, że co najmniej 20 metrów jest już pokonane. To znaczy od poziomu tarasu widokowego.
A na dole zbiera się coraz to większa grupa ludzi obserwująca wspinającą się postać. Jedni sugerują wezwanie straży pożarnej, inni oczekują jakiegoś karkołomnego pokazu. Nikt jednak dokładnie nie może powiedzieć, co się tam w górze dzieje.
Tłum robi się coraz większy. Powstaje jakaś szamotanina. Pewien mężczyzna próbuje przejąć siłą od zagranicznego turysty aparat z dużym teleobiektywem. Dzięki przewodnikowi wycieczki udaje się jednak dojść do kompromisu. Aparat nie zostaje przekazany, lecz Niemiec relacjonuje, co widzi tam w górze, a przewodnik głośno wszystkim tłumaczy.
„Widzę mężczyznę w czarnym garniturze i w lakierkach. Ma do kuli na szpicu wieży jeszcze jakieś 2-3 metry. Lakierki mu się ślizgają. Z tyłu wystaje mu chusteczka w czerwoną szkocką kratę...”
Po tej informacji bardzo już duży tłum zaczyna szemrać. Po chwili jest już tak głośno, że nikt nie słyszy dalszego tłumaczenia. Ludzie rozchodzą się, najpierw powoli, a potem coraz szybciej. Dobiegają do samochodów, rowerów i środków komunikacji miejskiej, by jak najszybciej dostać się do domów.
Na placu katedralnym przy wieży kościoła zostaje tylko mała grupka turystów z Niemiec. Jedna z kobiet mówi „Diese Pole sind sehr mysteriose“. Mężczyzna odpowiada: „Das aber stimmt, Frau Wagner. Das aber stimmt!“ Ponieważ tłumacz też zniknął, nie wiemy, co było powiedziane. Jedno stało się dla wszystkich jasne: korzystając z najwyższego punktu w okolicy przedstawiciel Podróżującej Galerii WIĘCEJ ŚWIATŁA! prześle za chwilę w załączniku kolejną PORANNĄ KAWĘ! wraz z pozdrowieniami. Nie ma czasu do stracenia! Trzeba szybko pędzić do komputerów!
Wacław Ropiecki