czwartek, 31 października 2013

Autorski wieczór Poezji Ewy Kacy


28 października 2013, godzina 3. 30. Obudziłam się. Wstałam i kawę wypiłam. O tej porze wszyscy smacznie śpią, ja pracuję. Godzina 7.30 Poszłam do pracy, zostawiłam włączony toster. 9.00 rano pierwszy spektakl a o 11 następny. Po spektaklach szybko do domu a o 15.00 z powrotem w teatrze. Przygotowałam się fizycznie do prowadzenia wieczoru. 15.40 Telefon. Dzwoni Ewa Kaca: „ Już jestem”- usłyszałam-”Już idę”- odpowiedziałam.




Spotkałyśmy się w Klubie Artysty, gdzie miał odbyć się Wieczór Poezji Ewy Kacy. Dało się wyczuć napięcie płynące ze strony Ewy, uśmiechem pokrywała swoje emocje. Próbowałam się wyciszyć i uspokoić, żeby nie poddać się tremie. Pragnęłam pobyć sama. Przyszedł akustyk. Rozłożył sprzęt. Nie wszystkie mikrofony zadziałały. Nie szkodzi. Mariusz Buczek, który miał grać na gitarze, pojawił się przed 17.00. Małgosia Pasznicka przyjechała po 17.00. Wszyscy są. Dobrze. Próba dźwięku. Ustaliliśmy, że we trzy kobietki będziemy korzystać z jednego mikrofonu. Małgosia usiadła po prawej stronie Ewy, ja po lewej. Zbliżała się 18.00, bo o tej godzinie miał się rozpocząć wieczór. 
I tak się stało. 









Przemówiłam słowem wstępu, gdzie się zebraliśmy i po co. Przemówiła Karolina Fechner, prezes Stowarzyszenia Mój Duch Przyjazny. Jeszcze kilka słów o przyjaciołach stowarzyszenia, patronach medialnych i … Ewa... Opowiadała o sobie, o tym co robi, co ją interesuje, czym dla niej poezja, słowo. 

Duet- Małgosia i Mariusz przenieśli nas w świat czarowny dźwięków muzyki i słowa.


 Bohaterka wieczoru nad wyraz skromna przeżywała całość w sobie. Czytała wiersze, jeden piękniejszy od drugiego. Czytała wiersze poświęcone Mamie, Córce i wiele innych.  





Ja czytałam jej wiersze, cztery ale nie chciałam swoją osobą zabierać tego, co jej należne- czasu z publicznością. Jak makiem zasiał. Cisza po każdym przeczytanym wierszu przez Ewę. Cisza- wyraz skupienia i szacunku, uznania dla Autorki, dla jej słowa i jej poetyckich skojarzeń, wyraz dla jej wrażliwości. Gdy czytałam jej wiersze czułam się nieco nie na miejscu. Wszak to był jej wieczór. Starałam się nie narzucać siebie. Dało się wyczuć, że publiczność jakby wstrzymała oddech, jakby zabrakło sił z wrażeń na złożenie rąk do oklasków. Od czasu do czasu zrywały się brawa. Wieczór pełen emocji. Trzeba Wam wiedzieć jaka jest Ewa i czym żyje. Od dziecka pisze wiersze, żyje poezją i każde jej słowo ma znaczenie. Zbędnych słów nie używa, waży to, co mówi . Nie znajdziesz w niej czegoś takiego jak otulina słowna, jak sama mówi. Każde słowo ma wartość. Gdy była dziewczynką, jeżdżąc na rowerze układała wiersze. Nie zapisywała ich, a tak długo powtarzała, aż dojechała do domu z powrotem i wtedy je zapisywała. Wyobrażam sobie jak w zapamiętaniu wracała do domu, jak wiatr smagał jej twarz, byle prędzej dojechać i nie zapomnieć tego, co podpowiadał jej dziecięcy umysł, wrażliwość. Dzisiaj Ewa swoje wiersze zapisuje wszędzie, co jej w ręce wpadnie: gazety, otwarte koperty, stare przekazy bankowe, rachunki. Dlatego pomyślałam, że podarujemy jej zeszyt, żeby całą swoją mądrość trzymała w twardej okładce, żeby nikt tego nie mógł wyrzucić, a ona przypadkiem nie spaliła, bo zawieruszyło się wśród magmy informacyjnej starych gazet. Jak Ewa mówi, czasami taki wiersz trafia do pieca niezauważony, a jak ma szczęście to na biurko. Ewa wydała kilka tomików poezji: Dopowiadam Ustom Głód, A Resztę Pomińmy Milczeniem, Spoza Faktury Wiersza, Bez Skargi i Pieśni, Wiersze. Gorąco polecam lekturę wierszy Ewy Kacy.
                                                                                                                          Elżbieta Żłobicka 



 Wieczór był pełen wzruszeń. Dziękuję wszystkim Naszym Przyjaciołom angażującym się w sprawę Stowarzyszenia
"Mój Duch Przyjazny".
Dziękujemy Państwu za tak ciepłą i pełną wyrozumiałości atmosferę.  Dziękujemy firmie DAL http://www.dal.opole.pl/ za pomoc w projektowaniu i wydruku plakatów oraz zaproszeń, portalowi AlleOpole.pl  za wspieranie i reklamę, forum psychologiczno - medycznemu  http://carbomedicus.pl/ . Patronom Medialnym:  Radio Opole oraz TVP OPOLE 
Dziękujemy Naszemu współorganizatorowi Klubowi Artysty
za udostępnienie zdjęć z wieczoru. 

                                                                                        "Mój Duch Przyjazny" 
                             








poniedziałek, 21 października 2013

JEST STOWARZYSZENIE !!!

PROSZĘ PAŃSTWA, BARDZO JEST MI MIŁO POINFORMOWAĆ, IŻ OFICJALNIE JESTEŚMY PEŁNOPRAWNYM STOWARZYSZENIEM - 
KAROLINA FECHNER - PREZES ;)


piątek, 18 października 2013

Emocje wykrzyczane!





bardzo prywatnie... swego czasu byłam przekonana, że ktoś mi odebrał, kochanie jakbym nigdy nie kochała, pracę jakbym nie musiała zarabiać, cieszenie się chwila, jakby była moja ostatnią, każdy uśmiech który był szczery aż infantylny... ktoś mi to zabrał, ograniczał, przytępił moje zmysły, a ja odkrywam teraz piękne miejsca na swoim osiedlu- wcześniej tego NIE WIDZIAŁAM! narzekałam, że tu muszę mieszkać. śmiałam się z kaloszy jesienią- oczywiście w przenośni, a teraz sama sobie je kupiłam, wchodzimy razem z Synkiem do kałuży.. zachlapałam całą łazienkę pianą z synkiem, gilgoczemy się, kiedyś... było tylko uspokójcie się, będziesz miała sprzątanie, ostrożnie, przeziębi się bo leje, a my kochamy parasolki z Synem, tak CUDOWNIE JEST SIĘ ŚMIAĆ Z KROPLI BŁOTA NA SPODENKACH, Z Oblepionej BLUZKI" DZIADAMI", TAK CUDOWNIE JEST WYRYWAĆ PRZEROŚNIĘTE PAPROCIE W OGRODZIE, wrzucać w sieci krzyżaków muchy, Boże, żal mi tego człowieka, on jest tak spięty w swoim życiu, tak bardzo pod kontrolą samego siebie, że nie wie jak się cieszyć, nawet katarem czy chorobą... siedzimy razem w łóżku z chorym Synkiem pod kołdrą i oglądamy bajki... przecież to cudowne, wspaniałe, to wspaniałe posprzątać kuchnię, i zrobić na wypucowanym blacie pizzę, Boże, dziękuję, że zaczynam odczuwać te proste radości, że zaczynam czuć własny( bez opuchlizny) mózg, własną duszę, i już bez mojej zgody, czekania, bez mojego pilnowania się, wracają te drobne radości, odzyskuję powoli siebie, przyklejam się tymi drobnymi sprawami do siebie na powrót, Boże, to nie jest zły człowiek, tylko tez smutny w gniewie, może czuje się niesprawiedliwie potraktowany przez los, daj mu Boże, losie , przebłysk świadomej radości, szaleństwa, spontaniczności... przecież to takie piękne, żyć!!! płaczę teraz, i nie wiem jak ani czemu, że mi te słowa wychodzą, ale to jest wspaniałe:))Boże, pomóż aby mi ten stan został chociaż do jutra, tej radości z chwili, prawdziwej radości :) wracają do mnie moje własne uśmiechy wewnętrzne, nie wiem kiedy i skąd, i to jest takie cudowne, depresja mi to zabrała, teraz kiedy pojawiła się dla mnie nadzieja (terapia grupowa) perspektywa, szansa, ... widzę że to mi daje poczucie .... jasności, zostawiania za sobą depresji, tej męczącej, tej krzywdzącej znajomej, wychodzę... i może ten człowiek, pomyśli sobie, że tez potrzebuje pomocy, ale czy on będzie chciał coś zmienić? czy on w ogóle pamięta jak to jest się cieszyć, i widzieć rzeczy w jaśniejszych kolorach? Dlaczego nie umiał mnie kochać, jak byłam radosna, pełna sił, pełna życia, pomysłów, kiedy chciałam tańczyć na każdym kroku, kiedy wszystko było łatwiejsze? dlaczego mówił mi uspokój się? dlaczego mnie zatrzymywał, i co mam teraz z tym zrobić? Nie umiem wyrzec się swojego temperamentu, ja jestem zadowolona i radosna, nawet wtedy gdy mi źle, boli, cierpię, ale chcę być mimo wszystko radosna, po co całe życie tkwić w samokontroli? SPONTANICZNOŚĆ to cudowność życia... wiem, obowiązki, rodzina itd... ale z dziećmi naprawdę można zrobić wiele, chcę dać tak wiele radosnego dzieciństwa dziecku bo sama go nie miałam, co w tym złego? Chcę być zdrowa, chcę być świadoma tego co się we mnie dzieje, chcę się śmiać i cieszyć kiedy tak czuję, chcę płakać kiedy mam potrzebę, nie chcę słyszeć, że się rozżalam nad sobą, że zachowuję się jak dziecko, że jestem księżniczką,... ja kocham życie!!! pełnym sercem, walczę o siebie, o swój zdrowy umysł, o jasność w życiu, o kontrolę, nad bólem, o kontrolę nad nadchodzącymi stanami depresyjnymi, walczę o siebie i się nie poddam, nikt mnie już nie złamie, nie przytępi, nie ograniczy, zaufam sobie, swoim odczuciom, przeczuciom, radosnym sygnałom, strachom i lękom które będą mnie przestrzegały, tak, wracam do siebie, wielkie tak, dla mojego wyzdrowienia i powrotu do... domu!
                                                                                                                           Balonik 

piątek, 11 października 2013

…po prostu Mela...

Czekałam na busa. Odebrałam kilka telefonów w czasie oczekiwania. Miałam sporo czasu, a gdy wsiadłam zarejestrowałam,że jest mało miejsca, dużo ludzi, tłok jakiego dawno nie przeżyłam.
Taki tłok pamiętam z czasów, gdy byłam jeszcze młoda i jeździłam państwowymi środkami komunikacyjnymi. Zwolniło się miejsce.
Usiadłam i nawet nie zorientowałam się kiedy minęła godzina podróży. Wysiadłam, a na mnie czekała Mela. Uśmiechnięta poprzez swoje myśli, skrywająca się w sobie. Przeszłyśmy przez jezdnię.
Zwróciła uwagę na jadącą Policję.
-Uważaj, mogą się przyczepić- powiedziała.
Ja paliłam papierosa.
-A co? Nie wolno palić na ulicy?
-Nie. Czepiają się.- Mela mówiła niemal szeptem tak, jakby Policja w jadącym samochodzie miała nas usłyszeć.
-Ach, nie boję się- odrzekłam.
-Przejdziemy pod, dobrze? - na naszej drodze fruwała wstęga odgraniczająca teren budowy od chodnika.- Przed moim domem wybudowali stację benzynową. To już tutaj. Te prostokątne okna są moje, na samej górze. Co?- zapytała, ponieważ zatrzymałam się przed budynkiem. Zobaczyłam piękne drzewo stojące przed, w pełni czerwieniejące. Jesień- A tak, klony jesienią są piękne. To jedyne drzewo przed moim domem.- popatrzyłam na budynek, popatrzyłam na klon, na liście upadłe.- Zobaczysz moje strome schody- ciągnęła dalej.
Nie zauważyłam ich stromizny, wszystko wydało mi się znajome, jakbym znała to miejsce, nic mnie nie dziwiło. Weszłyśmy po schodach na górę. Zauważyłam kilkoro drzwi, zastanawiałam się, które są do jej domu. Patrzę a ona mnie prowadzi na strych. Nie wiem czy się tego spodziewałam, ale pomyślałam:” Za tymi drewnianymi drzwiami zbitymi z desek surowych jest jej mieszkanie?” Przyjęłam to za fakt. Otworzyła i powiedziała, że zaprowadzi mnie do swojego domu. Strych jak wiele strychów: schody pod dach, belki sterczące, podtrzymujące strop, różne sprzęty, jak wiele strychów. Na wprost drzwi brązowe, nowe, nie pasujące do otoczenia.
-Tutaj jest moje mieszkanie.- A tam kuchenka gazowa, kabinę prysznicową zobaczyłam
w głębi, pólka plastikowa.
-Dostałaś to mieszkanie z miasta?
-Tak, jak moja córeczka była malutka.
Czyli mieszka tu już bardzo długo a ja myślałam, że od niedawna. Odwróciłam się i zobaczyłam piec kuchenny, kaflowy.
-Piękny piec. Już teraz nie ma takich. Wiesz, mam wrażenie, że już widziałam taki piec, identyczny. Miałam taki sen, że w korytarzu stał taki właśnie piec, identyczny, tylko cały był pomalowany.
-Był pomalowany do dzisiaj. Dzisiaj go wyczyściłam z farby. Masz sny prorocze?- zapytała.
-Nie, ale czasami coś mi się śni i potem to widzę w rzeczywistości. Nie wiem, czy to są sny prorocze.
Uśmiechnęła się, rozumiejąc dobrze i miałam wrażenie, że chce mi powiedzieć, że są to sny prorocze.
-Kawy, daj mi kawy.
-Ależ oczywiście. Ile łyżeczek?
-Trzy.
-Oj, nie powiem co ja miałabym po trzech łyżeczkach- tematu nie pociągnęła dalej.
Zrobiła kawę, a ja rozgościłam się w jedynym pokoju. Przy kawie rozmawiałyśmy. Stos papierów i papiórków, a na nich wiersze zapisane. Mnóstwo. Zaakceptowałam ten fakt.
Ja też tak robiłam. W chwili obecnej tak przywykłam do pisania na komputerze, że wszędzie z nim jeżdżę, ale zeszyt mam przy sobie i długopis, żebym mogła zapisywać w nim swoje myśli. Czytała swoje wiersze, z karetek, tomików a ja słuchałam.
-Lubisz zimowe wieczory?- zapytałam
-To zależy, jak jestem w domu i patrzę w okno to tak, ale wtedy dwie kołdry są potrzebne, a nawet trzy.
-Latem tu pewnie gorąco.
-Oj, nie da się wytrzymać, jak w puszce.
-Widzę, że masz czyste okna. U mnie są bardzo brudne.
-A gdzież tam czyste. Miesiąc temu myte.
-To czyste. Ja chyba rok nie myłam swoich, w każdym razie nie pamiętam kiedy je myłam.
Rozumiała mnie.
-U mnie zawsze nieporządek. Pełno kubków na ławie, ubrań na fotelach...
-To tak jak u mnie.
Rozumiałyśmy się.
Mela była piękna. Spokojna. Była sobą. Cały jej świat to poezja. Mówi, że myśli symbolami, używa skrótów myślowych a otulina słowna jest jej obca, jest zbędna i niepotrzebna. Cały jej świat to poezja.Dla niej poezja, to jak najbliższa osoba, którą kocha się bezwarunkowo. Wypełniona nią po brzegi, poezją czuje i myśli, poezją mówi i wyraża siebie.Nie znałam takiej Meli. Zobaczyłam ją w jej mieszkaniu i cały ten strych, całe jej mieszkanie... wrodzona w nie...przynależna... Nie ośmieliłam się niczego kwestionować, bo to po prostu Mela. Ona ma w sobie dziecięcą czułość. Wszystko odbiera jak najukochańsze dziecko. To jest tak, jakby niczym nie skażona odbierała cały świat i ludzi, zdarzenia. Mela nie lubi gotować, nie lubi działki, nie lubi robić przetworów. A dlaczego uprawia działkę, dlaczego robi przetwory? Zbiera cień kwiatów, jak sama mówi. Mela mnie obdarowała malinami w słoiczkach, czułam, że oddałby wiele, gdyby tylko miała. Przyjęłam owe maliny, a w domu gdy nimi się delektuję, myślę o Meli, jej otoczeniu i cieniu kwiatów, które wydały owoc, Mela je zebrała i powtarzając jak bardzo nie lubi tego robić, wkładała do słoików
                                                                                                                 Elżbieta Żłobicka 
                                                                                                                

czwartek, 10 października 2013

Krótki wpis...

    Lubię oglądać program telewizyjny "Świat się kręci" bo rozmawiają tam naprawdę o trudnych i ważnych sprawach.Dzisiaj gościem był Jerzy Dudek, i Ilona Felicjańska, oraz autorka ważnej książki dla mnie Ewa Woydyłło rozmawiali o alkoholizmie wśród kobiet, a tytuł był, 
czy "Polki piją inaczej?"
Temat ważny, ale zwróciłam tam uwagę na kilka bardzo istotnych spraw, Jerzy Dudek zadał bardzo interesujące pytanie, na które właściwie nie dostał odpowiedzi. Na słowa i dane o tym, że wiele małżeństw się rozpada bo żona pije, On spytał, i właściwie chyba też stwierdził, że mężczyźni, partnerzy powinni spytać swojej żony, jak ci pomóc?...Strzał w dziesiątkę jak dla mnie, to pytanie powinni zadawać sobie wszyscy, nie tylko partnerzy alkoholików, ale partnerzy narkomanów, chorych na depresję, ... a wciąż niestety zauważam, że niestety bywa łatwiej się poddać, odejść, ocenić, zbrukać (owszem, też) ... czy ja jestem zbyt przekonana nierealnie o tym, że tak powinno być? Czy ja chciałabym widzieć świat idealny? Nie ma zrozumienia dla chorych, uzależnionych, odsuwamy się od nich, zostawiamy ich po prostu, przypinamy etykietkę- ten jest be...- bycie z chora, czy uzależnioną osobą, wymaga niestety cierpliwości, pracy, wyrozumiałości, ale przede wszystkim miłości, zawsze większość moich bliskich znajomych mi zarzucała, że wszystkim tylko usprawiedliwiam, że tłumaczę, a Ci , których ja tłumaczę są nic nie warci, albo nienormalni,, nic niewartymi, bo przecież krzywdzą, bo gdyby chcieli, naprawdę chcieli..dostać pomoc, to by się za siebie wzięli. Owszem, są przypadki, kiedy już nie da się nic zrobić, w końcu Ci, którzy pomagają też mają swoją wytrzymałość i cierpliwość, i ktoś popada w Otmęt narkomani, uzależnienia od alkoholu i ląduje pod mostem, są takie przypadki. Bardzo mnie boli zawsze łatwość w wydaniu oceny, odepchnięciu, i braku chęci wejrzenia w sytuację, w tę druga osobę, i jak łatwo przychodzi nam zostawienie osoby w potrzebie.

I przecież, jeśli się uzależniamy od czegokolwiek, czy alkoholu, czy narkotyków, czy popadamy w depresję, każdy z nas w tej sytuacji potrzebowałby wsparcia, każdy taki człowiek potrzebuje NIE BYĆ SAM! Ile takich osób udałoby się uratować, gdy nie zostali odtrąceni, wyrzuceni poza margines, gdyby ktoś chciał dać im szansę, gdyby ktoś widział w nich DOBREGO CZŁOWIEKA? To zbłąkane "dzieci", które szukają miłości, wsparcia, wybaczenia... zrozumienia, i czasem a nawet bardzo często, potrzebują pokazania im, że ŚWIAT MOŻE BYĆ LEPSZY, może dać coś dobrego, i że nie każdy jest dla nich wrogiem. Przyjazne środowisko, przyjazna rodzina, przyjaciele, koledzy. Te słowa, nazwy , tak bardzo kuleją.
Żal mi tych, którzy nigdy nie usłyszą pytania, jak Ci mogę pomóc?...
Wiem, że to pytanie często zostałoby bez odpowiedzi. Że czasem ktoś jest tak nastawiony na nie, że nie będzie z nikim rozmawiał, że jest nastawiony agresywnie, i w gniewie odpowie. Ale to wtedy zwykle krzyczy strach i zagubienie. We wszystkim jest potrzebna miłość i chęć zrozumienia. Nie chcę być powierzchowna, i nie chcę być tak traktowana. Oczekuję od ludzi( już teraz ...) głębokich związków, głębokich przyjaźni, i wierzę, że zaczyna się dla mnie nowy, dobry czas. Bez krytyki, bez przejmowania się nią pod swoim adresem, jestem pełna, a przynajmniej mam wiele zrozumienia dla innych, i doceniam bardzo mocno każdą walkę o każdego człowieka. Człowiek, jest warty tego, aby był kochany, aby był rozumiany, nawet gdy popełnia błędy, aby miał szanse poznać dobrą stronę życia,ABY MÓGŁ W SOBIE ZOBACZYĆ WARTOŚCIOWEGO I KOCHAJĄCEGO CZŁOWIEKA   i aby mógł potem opowiadać swoją historię...                  
                                                                                                                     AGNIESZKA  :))

P.S. miał być krótki wpis... ;))

Marek Dyjak: " Zabiłem Marka Dyjaka" - marekdyjak.com


środa, 9 października 2013

Kęs Poezji W Klubie Artysty 07.10.2013r



-Gdy byłam dzieckiem jeździłam na rowerze. 
W trakcie jazdy układałam wiersze, i żeby ich nie zapomnieć, powtarzałam aż do powrotu do domu, żeby je zapisać.- mówi Ewa Kaca po Wieczorze Poezji z jej udziałem.- Pytają mnie gdzie zapisuję swoje wiersze, a ja zapisuję je wszędzie, na blankietach bankowych, kartkach, co mi wpadnie w ręce. Potem je gubię. Jak się odnajdą to mają szczęście, często lądują w piecu.- opowiada- miałam swoją przewodniczkę. Wprowadziła mnie w świat ludzi piszących wiersze. Dużo jej zawdzięczam. Pisała dla mnie zaklęcia. 

Część swoich zaklęć wydała.






Ewa szczęśliwa i podekscytowana opowiadała, mówiła, cieszyła się. Wieczór rozpoczęłam zaproszeniem wszystkich do słuchania, niektórzy przesiedli się bliżej, inni pozostali na swoich miejscach. Poprosiłam bohaterkę wieczoru o przedstawienie jej ulubionego wiersza. Ewa szukała w swoich tomikach, przeczytała wiersze poświęcone swojej mamie. Poruszyła słuchaczy na samym początku.

-Ela- powiedziała- przeczytaj teraz Ty swoje wiersze. Teraz Ty- Nie pamiętam jaki wiersz przeczytałam, nie jest to istotnie.
Poetka Ewa, skromna i skupiona w sobie czytała, swoje wiersze. Odnosiłam wrażenie, że każdy przeczytany wiersz kosztuje dużo emocji.

         
Cały wieczór był niezwykle ciepły i serdeczny, słuchacze skupieni, Ewa w swoim pięknym świecie poezji, a ja wpadałam ze swoimi tekstami i głosem jak wichura. Czułam, że za dużo mnie jest na tym wieczorze. Ale to nie szkodzi, ponieważ było to otwarcie nowego cyklu spotkań z poezją. 28 października o godzinie 18.00 w Klubie Artysty, mieszczącego się przy Placu Teatralnym 12, odbędzie się Wieczór poezji Ewy Kacy, jej autorski wieczór.
Będę miała zaszczyt poprowadzić to wydarzenie.


-
Miło było panią posłuchać- przy wejściu do klubu zatrzymała się wychodząca para- Nie możemy czytać, ale możemy słuchać. Prosimy o więcej takich wieczorów. Tak rzadko mamy kontakt z poezją na żywo, że chętnie przyjdziemy ponownie.Pożegnaliśmy się wszyscy i każdy odszedł w swoją stronę, jednakże pozostał smak poezji w naszych umysłach i sercach.

                                                                                                                  Elżbieta Żłobicka

wtorek, 8 października 2013

Chwila zwątpienia

Serce z Wrocławia :) Dziękuję :) 




Przychodzą dni kiedy wszystko się zapada w głęboką otchłań. Różne sprawy zaczynają burzyć wszystko to, co już odbudowałeś. Myślę sobie: nie dam rady, nie będę walczyć. Właściwie o co walczę ? Czy to jest Walka? Myślę, że to nie walka tylko chęć pomocy innym, zapytacie, ale po co? Czym się kieruję ?
Przecież wszystkie nasze działania są działaniami społecznymi, nie wiążą się z tym pieniądze, które dziś są wyznacznikiem wszystkiego. Dlaczego zatem to robię? Odpowiem Wam.Robię  to, bo parę lat temu rozpaczliwie szukałam pomocy. Błądziłam po wielu forach, blogach.
Znalazłam parę portali wartych polecenia takich, jak http://carbomedicus.pl/.Ale to niestety było wszystko tylko na krótką metę, ponieważ gdy dopadają cię szpony depresji, to przestajesz szukać, przestajesz być. Chciałabyś, aby ktoś wyciągnął do ciebie dłoń i podniósł Cię, wyrwał z tych szponów. Niestety, długo nie było kogoś takiego, musiałam sama sobie radzić. Mnie się udało. Chciałabym, aby innym też się udało. Nasze już " prawie" stowarzyszenia działa od Roku, wszystko robimy sami bez sponsorów, bez pieniędzy. Powiecie, że to niemożliwe, a jednak. 
Wiem jak bardzo jest ciężko w okresie chorobowym, jak czujecie się samotni, a blogi innych nie zawsze pomagają, a sprowadzają często w jeszcze głębszą otchłań.  Nasze działanie ma Was wspierać pomagać podejmować decyzje, choćby o terapii. Tak się też stało w przypadku dziewczyny z Wrocławia, która znalazła Nas w sieci i jest z nami i idzie na terapię, bo chce żyć pełnią życia, chce poznać siebie, zaakceptować taką jaką jest. Mam wątpliwości, duże nie raz, ale takie "duszki" które przychodzą do nas po pomoc, nie psychologiczną, bo owszem są wśród członków Stowarzyszenia terapeuci i psychologowie, ale tu nie oto chodzi, chodzi o bycie ze sobą. O poczucie, że nie jesteście sami z tymi problemami, że Wy też możecie pomagać!!! , że możecie działać,i nic nie szkodzi, że masz gorszy stan, nie koniecznie chorobowy, ale masz poczucie beznadziejności na tym świecie, nie wiesz co zrobić ze sowim życiem. W którą stronę pójść. Dzieją się za naszą działalnością wspaniałe rzeczy, takie które dodają nam siły w działaniu. Parę dni temu usłyszałam domofon, byłam trochę nie w formie, myślę kogo niesie?  Otwieram drzwi, staje w nich moja koleżanka, z którą jakiś czas nie miałam kontaktu. Przyniosła mi pożyczoną książkę. 
Zaskoczyła mnie, bo zawsze dzwoniła za nim przyszła do mnie. Rozmawiałyśmy chwilę właściwie w drzwiach, dużo szybkich informacji i te słowa : -Karola ja mam chyba depresję ... zamilkłam na chwilę. Rozmowa była krótka zaledwie kilka minut. Zobaczyłam w jej oczach smutek.Umówiłam się z nią na spokojną rozmowę. Powiedziałam jej, że mam wątpliwości, ona na to :- Nie Karola nie rezygnuj. Nie ! Powiem Wam, że dodała mi skrzydeł, dała mi światełko nadziei, że może faktycznie to dobrze że jesteśmy, że może ktoś nas potrzebuje?  Choćby po to by można było do Nas przyjść i powiedzieć:- " mam depresję".
Pomyślicie : - łatwo jej mówić o tym wszystkim. Nie, nic bardziej mylnego. Jest mi cholernie ciężko pisać o tym , ale wiem,że to pomoże zarówno Wam jak i mnie samej. Przyjdzie taki dzień, że stanę i powiem tak wierzę w siebie, akceptuję siebie , żyje tu i teraz. I dla Was przyjdzie taki dzień. Czekam na Wsze maile i obecność na naszych spotkaniach :) Zapraszam Was do Klubu Artysty tam zawsze jest ktoś z Nas  :) 
                                                                                                                  
                                                                                                                            Karolina Fechner