bardzo prywatnie... swego czasu byłam przekonana, że ktoś mi odebrał, kochanie jakbym nigdy nie kochała, pracę jakbym nie musiała zarabiać, cieszenie się chwila, jakby była moja ostatnią, każdy uśmiech który był szczery aż infantylny... ktoś mi to zabrał, ograniczał, przytępił moje zmysły, a ja odkrywam teraz piękne miejsca na swoim osiedlu- wcześniej tego NIE WIDZIAŁAM! narzekałam, że tu muszę mieszkać. śmiałam się z kaloszy jesienią- oczywiście w przenośni, a teraz sama sobie je kupiłam, wchodzimy razem z Synkiem do kałuży.. zachlapałam całą łazienkę pianą z synkiem, gilgoczemy się, kiedyś... było tylko uspokójcie się, będziesz miała sprzątanie, ostrożnie, przeziębi się bo leje, a my kochamy parasolki z Synem, tak CUDOWNIE JEST SIĘ ŚMIAĆ Z KROPLI BŁOTA NA SPODENKACH, Z Oblepionej BLUZKI" DZIADAMI", TAK CUDOWNIE JEST WYRYWAĆ PRZEROŚNIĘTE PAPROCIE W OGRODZIE, wrzucać w sieci krzyżaków muchy, Boże, żal mi tego człowieka, on jest tak spięty w swoim życiu, tak bardzo pod kontrolą samego siebie, że nie wie jak się cieszyć, nawet katarem czy chorobą... siedzimy razem w łóżku z chorym Synkiem pod kołdrą i oglądamy bajki... przecież to cudowne, wspaniałe, to wspaniałe posprzątać kuchnię, i zrobić na wypucowanym blacie pizzę, Boże, dziękuję, że zaczynam odczuwać te proste radości, że zaczynam czuć własny( bez opuchlizny) mózg, własną duszę, i już bez mojej zgody, czekania, bez mojego pilnowania się, wracają te drobne radości, odzyskuję powoli siebie, przyklejam się tymi drobnymi sprawami do siebie na powrót, Boże, to nie jest zły człowiek, tylko tez smutny w gniewie, może czuje się niesprawiedliwie potraktowany przez los, daj mu Boże, losie , przebłysk świadomej radości, szaleństwa, spontaniczności... przecież to takie piękne, żyć!!! płaczę teraz, i nie wiem jak ani czemu, że mi te słowa wychodzą, ale to jest wspaniałe:))Boże, pomóż aby mi ten stan został chociaż do jutra, tej radości z chwili, prawdziwej radości :) wracają do mnie moje własne uśmiechy wewnętrzne, nie wiem kiedy i skąd, i to jest takie cudowne, depresja mi to zabrała, teraz kiedy pojawiła się dla mnie nadzieja (terapia grupowa) perspektywa, szansa, ... widzę że to mi daje poczucie .... jasności, zostawiania za sobą depresji, tej męczącej, tej krzywdzącej znajomej, wychodzę... i może ten człowiek, pomyśli sobie, że tez potrzebuje pomocy, ale czy on będzie chciał coś zmienić? czy on w ogóle pamięta jak to jest się cieszyć, i widzieć rzeczy w jaśniejszych kolorach? Dlaczego nie umiał mnie kochać, jak byłam radosna, pełna sił, pełna życia, pomysłów, kiedy chciałam tańczyć na każdym kroku, kiedy wszystko było łatwiejsze? dlaczego mówił mi uspokój się? dlaczego mnie zatrzymywał, i co mam teraz z tym zrobić? Nie umiem wyrzec się swojego temperamentu, ja jestem zadowolona i radosna, nawet wtedy gdy mi źle, boli, cierpię, ale chcę być mimo wszystko radosna, po co całe życie tkwić w samokontroli? SPONTANICZNOŚĆ to cudowność życia... wiem, obowiązki, rodzina itd... ale z dziećmi naprawdę można zrobić wiele, chcę dać tak wiele radosnego dzieciństwa dziecku bo sama go nie miałam, co w tym złego? Chcę być zdrowa, chcę być świadoma tego co się we mnie dzieje, chcę się śmiać i cieszyć kiedy tak czuję, chcę płakać kiedy mam potrzebę, nie chcę słyszeć, że się rozżalam nad sobą, że zachowuję się jak dziecko, że jestem księżniczką,... ja kocham życie!!! pełnym sercem, walczę o siebie, o swój zdrowy umysł, o jasność w życiu, o kontrolę, nad bólem, o kontrolę nad nadchodzącymi stanami depresyjnymi, walczę o siebie i się nie poddam, nikt mnie już nie złamie, nie przytępi, nie ograniczy, zaufam sobie, swoim odczuciom, przeczuciom, radosnym sygnałom, strachom i lękom które będą mnie przestrzegały, tak, wracam do siebie, wielkie tak, dla mojego wyzdrowienia i powrotu do... domu!
Balonik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To nie cenzura, ale ochrona przed Hejterami.
Komentarz widoczny po zatwierdzeniu :)