wtorek, 19 marca 2013

Nie Kategoryzujmy Się


Kiedyś powiedziała mi koleżanka: „ Twoją osią, jest Twoja choroba. Stale wokół niej się kręcisz. Nie mów o swojej chorobie, bo nikt o niej już nie pamięta, a Ty stale do niej wracasz.”
Tak właśnie, każdy, kto ma epizod zachorowania psychicznego, stale wraca do tematu choroby, stale o niej pamięta, kręci się wokół tematu swojej historii. Czujemy się dotknięci i naznaczeni, jakbyśmy mieli to wypisane na twarzy, traktujemy jak bolesną bliznę poparzenia. Stale mówi się o swoim zachorowaniu, o lekach, wyczuleni na siebie, krytyczni wobec siebie, stale pod kontrolą: „ Jestem normalny czy nie normalny?” Czujemy się gorsi, często sami spychamy się na niziny poczucia wartości. Często czujemy się ani zdrowi, ani chorzy. Potrzask. Unikamy rozmów na temat z osobami spoza „Branży”( To określenie doprowadza mnie do szału), żeby tylko nikt się nie domyślał. Czy „branża”, czyli chorujący psychicznie to zawód? Być, jak mówi się potocznie : świrem, wariatem, psycholem, to zawód? Sami chorujący kategoryzują się. Dlaczego tak się dzieje? Tak po mojemu, to zaklinamy rzeczywistość. Pragniemy odczarować chorobę i siebie w chorobie, a przecież w większości przypadków jest to choroba do końca życia. Chorujący dbając o siebie, biorąc leki, uczestnicząc w terapiach, może normalnie żyć, pracować i robić fantastyczne rzeczy, tylko trzeba się pogodzić z tym, że ma się przypadłość psychiczną. Wielu z chorujących nie chce się pogodzić z tym faktem, lepiej się poczują i odstawiają leki, wydaje im się, że są zdrowi, a są zdrowi, bo właśnie biorą leki. Przestają brać leki, potem szpital, potem po szpitalu, potem chwila życia, uporanie się z problemami, potem odstawienie leków i znowu szpital. I tak w kółko. Błędne koło. Zaklęty krąg choroby.
A wystarczy się dostosować do siebie, wprowadzić dyscyplinę. Trzeba brać leki, to trzeba i dzięki temu żyję i zdrowo funkcjonuję. Mogę pracować, wychowywać dzieci, mieć rodzinę. A właśnie, jeśli wcześniej rodzina się nie odsunęła z powodu brania leków, jak ja to mówię na mózg. Problem bycia
 z chorobą w rodzinie i wokół jest bardzo złożony. I zastanawiam się dlaczego podejrzliwie patrzą na nas inni. Zastanawiam się: Jesteśmy dziwakami? Odbiegamy od normy? Biorąc pod uwagę umiejętności chorujących, to często wybiegamy poza normę. Wiecie co, przeciętniak nam zazdrości, czyli zazdrości wszystkiego, co z nami jest związane, choroby też. Dlatego zaakceptujmy siebie takim jakim jesteśmy a wszystkie drzwi staną przed nami otworem. To dotyczy nie tylko chorujących, ale zdrowych również.

                                                                                                                             Belka


1 komentarz:

  1. Tak! akceptacja tego co spotkało, jest jak balsam dla duszy. pamiętam,że kiedy zaakceptowałam pewne sytuacje to okazało się, że jestem w stanie o nich głośno mówić, bez wstydu i skrępowania.a przede wszystkim bez poczucia winy. Taka jestem, i już, takie coś mi się przydarzyło... i dobrze!

    OdpowiedzUsuń

To nie cenzura, ale ochrona przed Hejterami.
Komentarz widoczny po zatwierdzeniu :)