czwartek, 21 marca 2013

„Sierota”


Tak, dwa latka miał gdy jego ojciec zginął tragicznie w wypadku.
Wraz z chorą na raka matką zamieszkał u cioci, a ciocia lecząca się psychiatrycznie. Sześć lat minęło w trudzie wychowania małego, gdy zmarła jego matka. Wolą ostatnią jego rodzonej matki było, aby go wychowywała jego ciocia. Został sierotą. Pozbawiony rodziców, znalazł dom u ciotki. Z kuzynką cztery lata starszą dzielił pokój.
Gdy ta wyprowadziła się z domu, został sam z ciocią.
O jej chorobie nikt nie wiedział, prawie nikt, ale problem powstał, gdy ta odstawiła leki i trafiła ponownie do szpitala psychiatrycznego. Trzynastolatek został sam w domu. Sąsiedzi karmili go, ale został sam, zdany na siebie. Pilnowali sąsiedzi, żeby lekcje odrabiał, do szkoły chodził, ale był sam. Jego marzeniem było, żeby jego mama wyszła ze szpitala i żeby nie był już sam. Od czasu do czasu odwiedzał matkę przybraną w szpitalu. Posiedział z nią, porozmawiał i wracał do domu, pustego. Po jakimś czasie wróciła ciocia- matka do domu i wszystko prawie, prawie wróciło do normy. Odbyła się sprawa w sądzie o ograniczenie praw rodzicielskich wobec jej siedemnastoletniej córki. Stanęła przed sądem... i oto z powodu jej choroby chciano ją pozbawić praw matki, a gdyby ją pozbawiono to nie mogłaby być zastępczą matką dla niego. Potem kolejna rozprawa i kolejna. Praw na szczęście jej nie pozbawiono, przyznano kuratora. Systematyczne odwiedziny w ich domu. Opieka społeczna, kurator... miesiąc w miesiąc.
Przywykli do tego. Bratanek chodził do szkoły, kulał w nauce. Ciągły problem z przyswajaniem wiedzy i to dręczące poczucie, że jest sam na świecie... Nigdy nie chciał iść do psychologa, a radził sobie jakoś z emocjami. Wyrósł na odpowiedzialnego młodego człowieka, gdy o to w wieku siedemnastu lat, jego ciocia- matka ponownie stanęła przed sądem. Podobno nie opiekowała się nim należycie
 i tak oto nie mogła wychować go do pełnoletności, bo tuż przed osiemnastką trafił do domu dziecka.

-Za dwa miesiące wrócisz do domu- mówiła ze łzami w oczach, pilnując, aby ani jednej nie uronić.

-Dobrze mamo, że teraz a nie wcześniej-powiedział- teraz jestem prawie dorosły i wiem, że to Ty mnie wychowałaś, wychowałaś, że nie muszę się niczego bać.

                                                                                                                              Belka

P.S. Historia oparta na faktach. pokazuje brutalną rzeczywistość ludzi którzy chcą żyć ze swoją chorobą w "normalny" sposób. Niestety "nasza rzeczywistość" na to nie pozwala....

                                                                                                                         K. Fechner

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To nie cenzura, ale ochrona przed Hejterami.
Komentarz widoczny po zatwierdzeniu :)