sobota, 6 kwietnia 2013

„Przekraczajmy Mury”

fot. E. Żłobicka 
 Są ludzie, którzy nie chcą mówić. Są ludzie, 
o których nie można pisać. Głęboko zranieni, boleśni w wydarzenia chowają w sobie głęboką ranę i z nią pozostają sami. Nie mówią. Boją się zaufać. Żyją swoją tragiczną prawdą i jedynie bronią dostępu do siebie, nastawieni na obronę, boją się ataku. Stawiają mur wokół siebie 
i pielęgnują swój ogródek dla siebie samych. Można tylko popatrzeć z daleka i podziwiać ten ogród, ale tylko tyle ile sami chcą pokazać. 
Ale pokazują liść, gałązkę. Mur jest wysoki. Przywodzi mi to na myśl bajkę „Śpiąca Królewna”. Nie ze względu na bohaterkę, ale na mur z kolczastego żywopłotu. Każdy, kto chciał pokonać tę trudność, ginął bądź rezygnował z jego pokonania. Otoczona Śpiąca Królewna niedostępnością, spała. Czy ktoś wie co śniła? Sto lat to szmat czasu. Jednakże znalazł się ktoś, dla kogo przeszkody, to wyzwanie. Obudził nie tylko Śpiącą Królewnę, ale cały dwór. Obudził tych wielkich i tych maluczkich. Bo tak to jest. Stawiamy sobie mur niedostępności do siebie, gdy tragizm naszego życia zostawia głębokie blizny i ciągle dzwoni nam w głowie:” Nie dotykaj! Boli zaufanie”. Nie wiem co począć w takiej sytuacji.
 Nie rezygnuję. Czasami jest tak, że z pozoru tragiczny wywód, świadectwo samej siebie, z pozoru łatwe do przekazania, wstrząsające przeżycia jakie mam za sobą stawiam na plan pierwszy. Nie po to by sobie pomóc, bo ja już nie potrzebuję przepracowywać swoich problemów, one zostały w przeszłości, ale jeśli ktoś uważa, że jego historia to koniec świata, to niech zdaje sobie sprawę, że ja miałam powód, żeby skończyć ze sobą a nawet mi przez myśl nie przeszło aby to zrobić. Człowiek jest w stanie znieść wiele, bardzo dużo ale czy to powód by nie ufać? Mam wokół siebie przyjaciół, prawdziwych. Całe towarzystwo moje wykruszyło się z tak prostego powodu jak choroba. Zostali Prawdziwi! Ja jestem wśród Was kochani i jestem dumna, że w takim jestem towarzystwie. Wracam stale do przyjaciół. Wierzcie mi, byłam głęboko samotna. O przeszłości nie chciałam pamiętać. Wypierałam ją ze swojej świadomości, zbyt bolesna, by o niej pamiętać. Oswoiłam się z nią. Szczęście osobiste jakie posiadam pozwoliło mi zrozumieć, że skoro ta moja przeszłość doprowadziła mnie do takiego Szczęścia, to po co się na nią gniewać? Po co międlić się z nią i kisić? Pogodziłam się z wieloma faktami, wybaczyłam sobie, co jest cholernie trudne, zrozumiałam procesy jakie mną targały i dlatego teraz żyję spokojnie. Mam piękny świat. Chce się nim dzielić, a jeśli mogę komuś pomóc, choćby dobrym słowem to warto. Za swój sukces uważam pomoc swojej córce, gdy przechodziła depresję poporodową. Rok trwała. Ufała i ufa mi nadal  córka jakby pacierz odmawiała, jakby się modliła. Dzięki temu, że nie mówiłam jej :” Co Ty robisz? Co się z Tobą dzieje? Weź się w garść”, a rozumiałam ją, to mogłam jej pomóc. Nie mam misji zbawiania świata ale wiem,
 że niektórzy potrzebują pomocy i należy czasami milczeć, czasami głośno powiedzieć, czasami czekać, czasami wycofać się, ale nie mówić nigdy”weź się w garść”. To nic nie daje. A wróćmy do murów. Gdy z miłością traktujemy innych, miłością żyjemy, to wówczas nie wiemy nawet kiedy mur przekraczamy. Ważne jest, aby umieć się zachować w takim ogrodzie samotności, stanąć tak, by wiedzieć i widzieć ale nie deptać róż, trawników, wielości kwiatów, nie łamać drzew, nie niszczyć! Ogród pozostaje ogrodem. Dbajmy też o swój ogród. Karmy go Miłością!

                                                                                                                             Belka



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To nie cenzura, ale ochrona przed Hejterami.
Komentarz widoczny po zatwierdzeniu :)