„Wśród zdrowych trzeba udawać, że nie jest się chorym. Wśród chorych, że jest się zdrowym.”
To jest paradoks osób leczących się psychiatrycznie i wielki dramat. Świadczy to tylko o samotności, walce jaką chorujący muszą pokonywać. O potrzasku w jakim się znajdują. Projekt „Wieczór w Teatrze” jak i spotkanie teatralne” Mój Duch Przyjazny” ma na celu przybliżenie problemu leczących się psychiatrycznie, przeciwdziałanie samotności w chorobie, jak i pokazanie, że działanie w chorobie jest możliwe, że można żyć zdrowo wbrew wszystkiemu i wszystkim, że taka choroba nie dyskryminuje . Osoby dotknięte chorobą psychiczną są nadwrażliwe, bardziej niż jest to przyjęte odczuwają troski, powodzenia i niepowodzenia. Utożsamiają się z ludzkim nieszczęściem i ja uważam, że to nie jest źle , ja uważam, że jest siła, a nie słabość. Przy odpowiednim leczeniu i terapii swoją rzekomą słabość można ukierunkować na tory działania i wówczas staje się to siłą.
Pragniemy zwrócić uwagę na to, że wśród osób leczących się są nadwrażliwcy, a nie tylko mordercy, psychopaci i dewianci. Pragniemy pokazać drogę działania osobom leczącym się jak i uwrażliwić młodzież
i różnego typu środowiska na takich ludzi. Spotykam się na co dzień z osobami leczącymi się. Bardzo często ukrywają się ze swoją chorobą, a właściwie jest to norma. Odsunięci od społeczeństwa, sami bojąc się odrzucenia nie przyznają się do słabości jaką jest choroba. Sami też przeciwdziałając w swoim mniemaniu odrzuceniu i wykluczeniu społecznemu zamykają swój świat przed wścibskimi spojrzeniami, podejrzliwością i strachem zdrowych. A ja powtarzam: warto przewartościować znajomości, żyć jawnie, przyznawać się do swojej choroby i zobaczyć kim są nasi przyjaciele, rodzina. Nie mówię o tym, by chodzić z transparentem „ Jestem Chory Psychicznie”, ale przestać się bać mówić w rodzinie o problemie, przestać się bać i stanąć twarzą do życia i przyjaciół. Problem jest bardzo zakorzeniony i negatywne postrzeganie społeczeństwa osób leczących się szkodzi osobom wrażliwym, nadwrażliwym. Osoby leczące się potrzebują troski dobrze pojętej. I zapewniam, że nie potrzebują litości ani politowania, potrzebują zrozumienia. Wiele osób to nie tylko renciści, ale osoby aktywne, pracujące. Ja jednak zwracam się do tych osób, którzy chowają się po zakamarkach życiowych i boją się konfrontacji z rzeczywistością. Drodzy, powtórzę raz jeszcze: warto przewartościować znajomości, działać i nawet jeśli zostaniemy odrzuceni, to jednak nie wszyscy nas odrzucają. Warto zwrócić ku ludziom życzliwym, którzy nas szanują nie ze względu na chorobę, a ze względu na to, jakimi jesteśmy ludźmi. I to jest wartość. Pragnę pokazać, że praca nad własnymi słabościami daje zwycięstwo i można stanąć po stronie zdrowia, zdrowego funkcjonowania. Pragnę pokazać, że uświadomienie sobie jak wrażliwymi jesteśmy ludźmi daje możliwość przeciwdziałania słabości choroby, co spowoduje, że przestaniemy ją dźwigać jak najcięższy balast, a stanie się tylko naszym odległym cieniem, o którym należy pamiętać, ale nasz cień nie może iść przed nami, a daleko za nami. Gdy od czasu do czasu obejrzymy się na niego z poczuciem humoru i troską to przestanie być bolesnym bagażem.
i różnego typu środowiska na takich ludzi. Spotykam się na co dzień z osobami leczącymi się. Bardzo często ukrywają się ze swoją chorobą, a właściwie jest to norma. Odsunięci od społeczeństwa, sami bojąc się odrzucenia nie przyznają się do słabości jaką jest choroba. Sami też przeciwdziałając w swoim mniemaniu odrzuceniu i wykluczeniu społecznemu zamykają swój świat przed wścibskimi spojrzeniami, podejrzliwością i strachem zdrowych. A ja powtarzam: warto przewartościować znajomości, żyć jawnie, przyznawać się do swojej choroby i zobaczyć kim są nasi przyjaciele, rodzina. Nie mówię o tym, by chodzić z transparentem „ Jestem Chory Psychicznie”, ale przestać się bać mówić w rodzinie o problemie, przestać się bać i stanąć twarzą do życia i przyjaciół. Problem jest bardzo zakorzeniony i negatywne postrzeganie społeczeństwa osób leczących się szkodzi osobom wrażliwym, nadwrażliwym. Osoby leczące się potrzebują troski dobrze pojętej. I zapewniam, że nie potrzebują litości ani politowania, potrzebują zrozumienia. Wiele osób to nie tylko renciści, ale osoby aktywne, pracujące. Ja jednak zwracam się do tych osób, którzy chowają się po zakamarkach życiowych i boją się konfrontacji z rzeczywistością. Drodzy, powtórzę raz jeszcze: warto przewartościować znajomości, działać i nawet jeśli zostaniemy odrzuceni, to jednak nie wszyscy nas odrzucają. Warto zwrócić ku ludziom życzliwym, którzy nas szanują nie ze względu na chorobę, a ze względu na to, jakimi jesteśmy ludźmi. I to jest wartość. Pragnę pokazać, że praca nad własnymi słabościami daje zwycięstwo i można stanąć po stronie zdrowia, zdrowego funkcjonowania. Pragnę pokazać, że uświadomienie sobie jak wrażliwymi jesteśmy ludźmi daje możliwość przeciwdziałania słabości choroby, co spowoduje, że przestaniemy ją dźwigać jak najcięższy balast, a stanie się tylko naszym odległym cieniem, o którym należy pamiętać, ale nasz cień nie może iść przed nami, a daleko za nami. Gdy od czasu do czasu obejrzymy się na niego z poczuciem humoru i troską to przestanie być bolesnym bagażem.
ELŻBIETA ŻŁOBICKA - pomysłodawczyni projektu
Nie warto chować głowy w piach. Trzeba pokonywać własne słabości i rozwiązywać problemy. Odważyć się. Przyznać się samym przed sobą i przed innymi do choroby. To, że się leczymy nie znaczy, że jesteśmy kimś gorszym, niewartościowym. Też zasługujemy na akceptację społeczeństwa. Jeśli ktoś nas odrzuci, nie przejmujmy się. Znajdą się tacy co nas zaakceptują, jest ich wiele.
OdpowiedzUsuńI to racja. Jesteś młoda ale mądrze podchodzisz do rzeczywistości i to trudnej rzeczywistości. Zgadzam się z Tobą. belka.
OdpowiedzUsuń