poniedziałek, 23 września 2013

"Uważaj, bo lata z nożem"


Dzisiaj dzień pełen wrażeń. Ważny dzień. Nie chciało mi się iść do pracy, ponieważ moje zmęczenie sięgnęło zenitu. Płakać mi się chciało i jak mała dziewczynka, której rodzice każą sprzątać pokój, buntuje się, tupie nóżkami i płacze, że nie chce- tak ja chciałam się zachować. Poszłam i dobrze, że poszłam, bo uwielbiam pracować. A moja praca tym bardziej satysfakcjonująca, im bardziej publiczność rozbawiona, bądź wzruszona. I nie zawiodłam ani siebie, ani publiczności. Miło. A potem bankiet, a na bankiecie dowiedziałam się, że koleżanki nie mające pojęcia o chorowaniu psychicznym, boją się mnie, że niby mogę zamordować w nocy, na przykład w czasie wyjazdu służbowego. Ależ trzeba mieć wyobraźnię, bądź kompletną niewiedzę. Biorąc pod uwagę zawód, podejrzewam wyobraźnię... Czy aby na pewno? Nie, nie, to kompletna niewiedza i raczej brak wyobraźni. Niestety w większości społeczeństwa tkwi przekonanie autorytatywne, że chorujący psychicznie to mordercy, wykolejeńcy i degeneraci. Niewiele osób zna problem, niewiele osób chce poznać problem, niewiele osób kusi się na poznanie problemu. Kto ma problem? Chorujący czy zdrowy? Ograniczenie osób tak zwanych zdrowych, z jakim się spotykam jako osoba chorująca, poraża mnie. Popłakałam się, jak nie zwykłam ronić łez, tak teraz się popłakałam. Ale przyszłam do domu. Opowiedziałam sytuację mojej córce i ta wybuchnęła śmiechem. Wpierw otworzyła buzię z wrażenia, potem tak szczerze się roześmiała, że zgłupiałam. Powiedziała:” Dobrze mamo, niech się Ciebie boją. Widzisz jesteś postrachem swoich koleżanek. Niech uważają, bo latasz z nożem po nocach.” A ja na to:” Tak, z kozikiem do strugania drewna.” I tak się śmiałyśmy, że brzuchy nas rozbolały od szczerego śmiechu.

Dlaczego o tym piszę? Otóż, dobrze, że powstało stowarzyszenie Mój Duch Przyjazny. 
Na powyższym przykładzie widać jak ogromna jest potrzeba mówienia o problemach osób chorujących psychicznie, bądź z zaburzeniami psychicznymi. Środowisko w jakim żyjemy boi się takich ludzi. Dlaczego? To kompletna niewiedza i to trzeba zmienić. I My, poprzez kulturę i sztukę szeroko pojętą, będziemy to zmieniać. Trzeba, aby świadomość ludzi się zmieniła. Wiem, że to tak, jak rozbijanie głową skały, ale jak się znajdzie odpowiednie metody, to tę skałę skruszymy. W końcu jest nas „trochę”, ale to zawsze więcej niż jedna osoba, a że każdy w stowarzyszeniu to indywidualność to sposobów na rozkruszenie skały całe mnóstwo.
                                                                                                 Pozdrawiam. Elżbieta Żłobicka.




1 komentarz:

  1. po stokroć tak! małymi krokami do przodu. nie wolno się poddać.!! Trzeba zachęcić czytających bloga do pisania własnych opowieści- może być przecież anonimowo. Ostatnio gdzieś na Onecie przeczytałam, wpis, niemal błagającej kobiety o ratunek, znalazła się w potrzasku, pisała, że ie ma już sił- mniejsza o to, z jakiego powodu.Wyrzuciła z siebie cały ból, roztrzęsienie, i błagała o zwyczajne zrozumienie i pewnie ciepłe słowo. Co dostała? Obelgi, pogardę, że taka jej Karma, że widziały gały co brały... etc, po takich słowach, które przeczytała w komentarzach, mam nadzieje, że nie poszła się powiesić. Mój Duch Przyjazny jest potrzebny, musi się rozplenić_ choć mi się to słowo akurat nie podoba ;)- rozmnożyć, bo / aby ludzie, którzy potrzebują pomocy, mogli czuć się tutaj bezpiecznie. Aby mogli zauważyć, że nie są sami, i chociaż może nie dostana pomocy fizycznej, to pomoc psychologiczną, ciepłe słowo, czasem więcej znaczy , niż cokolwiek innego. Musicie działać. Sukces będzie Waszym udziałem, w postaci coraz większej ilości piszących do Was, wierzę w to gorąco!

    OdpowiedzUsuń

To nie cenzura, ale ochrona przed Hejterami.
Komentarz widoczny po zatwierdzeniu :)