sobota, 1 czerwca 2013

Była sobie bajka

fot./kolaż :E. Żłobicka
Za jedną ulicą , drugą, bądź  trzecią, w poniemieckiej kamienicy, na strychu, żyła sobie od trzynastu lat  księżniczka. Tak  przynajmniej o sobie sama mówiła. Przyczyną była mroczna strona jej duszy. Wydawało się, że ograniczają ją ściany, sufit, mózg, zamknięty na kłódkę. Chciała wyjść do ludzi, tylko  nie umiała,  przyczyną  tego było  to, co miała w głowie. Rozmowy z wymyślonymi postaciami i duchami.
Wypełniały ją lęki, strachy i powidoki, zamknięte w odbitych zwierciadłach czasu. Nie mogła  przyglądać się sobie bez trzeźwego spojrzenia, utworzyła wynaturzony obraz świata. 
    

Spowiadała się z coraz  głośniejszej ciszy, z choroby i płaczów. Cierpienie wynosiło do gwiazd, stawała się wtedy przeźroczysta,  pół  po tej i pół po  drugiej stronie życia. Jak kto woli to niech sam sobie dopowie...dlaczego?
Najbardziej wyśmienite towarzystwo, w którym się obracała to cała ptasia „śmietanka” – wróbelki, obcowała też z innymi biesiadnikami , były to gołębie, ale za nimi nie przepadała  chociaż podobno są zwiastunami pokoju. Kiedyś wyczytała, że jako jedyne z ptaków mają pchły. Tymczasem  zamieszkiwały one cały jej strych i podstrysze. Nie lubiła też gawronów  ich czarnego ubioru i żałobnego   rodem z piekła skrzeku. Sympatią jednak darzyła kawki, mawiała, że wyglądają jak przystojniaki ubrane we frak. Dostojnie przechadzają się po trawniku, krok w krok, jak co najmniej ambasador RP na szykownej placówce.
Wolała mimo wszystko swoje wróbelki, uważała się za ich siostrę. Były szare, takie- jak ja – myślała. Szare,  ale piękne, tak niepozorne, a przy tym miały w  swoim pierzastym ciałku tyle sprytu.  Nie była  pewna  czy może tak powiedzieć o sobie. A ich świergot - cudny, że wyobraźnia nie była w stanie pokazać księżniczce czegoś równie pięknego. Całe to rozwrzeszczane i rozćwierkane, radosne towarzystwo wywoływało na jej ustach blady uśmiech, może ślad po nim, wzruszało tak, aż w oczach rosły łzy i staczały na ziemię. Wiatr podnosił z ziemi niebieskie koraliki z drewna i krwawe ochłapy cierpienia.
Aż wczoraj po burzy niebo rozkwitło nie jedną, a dziesięcioma  tęczami, z których jedna nakładała się na następną, jechała wtedy od mamy małym, śmiesznym, kolorowym skuterem. Raptem poczuła na twarzy krople deszczu. Zobaczyła łyskające niebo, z jednej strony szare, z drugiej jasne. Ostatnie kropelki osiadły na rzęsach. To od nich zaczęła się pierwsza, potem druga, trzecia …dziesiąta. Tyle w tym było uśmiechu, co niewinności. Wieczorem słońce zachodziło łuną czerwonego jedwabiu. Powiało lekkością. Zapowiadał się jutro piękny dzień. 
Jeszcze tego samego wieczoru czekał ją koncert na podstryszu. Wróble obsiadły antenę za oknem. Odbywała się tam gra słów i uśmiechów, świergot, żadne tam byle jakie trele.
Królewnie zimą marzły  ręce, palce u nóg i nos. Latem spała całkiem naga, było tak gorąco, że nie można oddychać. Niczym naga Maja pod prześcieradłem cienkim i lekkim  jak tiul. Może to jej ciało szeleściło jedwabiem. Wraz  z ciemnością  przychodziła nieżyjąca sąsiadka. Wychodziła z najodleglejszych kręgów piekła, śniły się duchy i strachy. Niebo pozostawało nieodgadnione. Po strychu rozeszły się pchły, a po głowie wszy.
Ciemność utkana kropkami, niczym odchodami rodem z gawronich gwiazd. Nagle zabolało. Zdarzył się nieodwołalnie cud, ale nikt  nie umiał go rozpoznać. Wielu myślało, że to tylko plamy na słońcu. Obserwowano wzmagające wyładowaniami kłęby gazów. Świat w jednym momencie nie zauważył jak nagle zapanowała ciemność. Zupełnie jak wtedy, kiedy rozdarła się Arka Noego. Wielu, prawie wszyscy, nic nie zauważyli. Cały czas trwało życie; miłość na noże, i ta cierpliwa, zdrady, wierność była mniej widowiskowa . Morderstwa i gwałty, ludzie służący innym ludziom. Piękno i brzydota jedna potrzebna drugiej. Tylko z poddasza upierdliwej księżniczki można było dostrzec światełko w nocy. Prześwietlało ono niczym dawna klisza fotograficzna  świat. Wiedziała, że jest ocalony. Rzeki wróciły tam gdzie były wcześniej.

                                                                                                         Ewa Kaca 

3 komentarze:

  1. Ewuniu, witaj w gronie Mojego Ducha Przyjaznego.Ela.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cip,cip kurka, witam Ciebie, Elu. Miło mieć tego Duszka Przyjaznego. Hej , hej . Ewa

      Usuń
    2. Cip, cip kurka , też Cię witam. To miłe, że jest taki "Duszek Przyjazny" na, którego można liczyć. Będę zaglądać tu częściej.

      Ewek

      Usuń

To nie cenzura, ale ochrona przed Hejterami.
Komentarz widoczny po zatwierdzeniu :)