sobota, 6 września 2014

Porzucony Ojciec

   Jakże ciężko wracać tam, gdzie nie chcą. Tak przynajmniej zostało w mojej pamięci wrażeniowej. Ojciec. Osiemdziesięcio czteroletni mężczyzna. Można powiedzieć staruszek. Samotny. Jedna z jego córek zażarcie walczyła o miłość ojcowską, stosując niewybredne środki walki z pięcioma siostrami. Obiecała, że będzie się troszczyć, że nie zostawi samego, że zawsze zakupy zrobi, że pomoże.
Walcząc o uznanie ojcowskie snuła z nim plany jak to pomagać będzie.
Uwierzył staruszek, uwierzył.
I ta siostra potrzebowała ojca do swoich celów. Wystąpiła do sądu przeciwko drugiej siostrze, oskarżając drugą o kradzież karty kredytowej i zawłaszczenie pieniędzy. Wyssane z palca brednie.
Sąd dał wiarę rzekomej pokrzywdzonej. Ta druga- Świadek Jehowy, odmieniec, inna. Było czego jej zazdrościć: uśmiechu, pogody i szczerości w oczach, jasności. Ale przecież to kociara, więc kto może uwierzyć takiej. Pokrzywdzona, ale nie przez siostrę, tylko przez męża swojego. Bił ją, szarpał za włosy, ciągał po ziemi, oblewał wiadrem zimnej wody. Siniaki pod oczami, siniaki na ciele. Pewnego razu psychopata- mąż podszedł do nieznajomej kobiety i z pięści uderzył ją w bok głowy.
Kobieta się przewróciła, i wówczas zorientował się, że to nie jego żona. Przepraszał, tłumacząc, że myślał, że to jego żona. Policjant zresztą w małym miasteczku. Gdy jego żona była w ciąży kopał ją po brzuchu
i od tego się zaczęło. Tłumaczyła go żona, że ma stresującą pracę, to dlatego ją bije, a ona go kocha,
bo to mąż. Tak, to było, jak mawia Ojciec. I ta rzekoma pokrzywdzona szantażowała staruszka, aby zeznawał w sądzie przeciwko kociarze. I poszedł staruszek do sądu. Na potrzeby sprawy, wynurzył cały swój żal jaką to ma niedobrą córkę kociarę, a jaką ma dobrą pokrzywdzoną. Dzisiaj mówi:
-Ja sam jak palec. Nikt do mnie nie przyjeżdża. Ja musiał iść do sądu, Pokrzywdzona mnie zmusiła.
 Bo kto by mi leki przywoził.
-Masz jeszcze inne córki.
-Tak, ale żadna nie przyjeżdża.
-Ja przyjechałam. Nie mogę być często, bo daleko mieszkam, ale jak tylko będę miała wolne,
to będę u Ciebie.
-A ja tak się cieszę, żeście przyjechali- płakał- tak się cieszę. Ja dał Ci pieniądze za podróż, nie na darmo.
-Tato, jeśli mi dajesz pieniądze za to, że przyjechałam, to ja się gniewam. Ja nie potrzebuję pieniędzy Twoich. Jestem, bo chcę być.
Płakał staruszek:
-Tak się cieszę, tak się cieszę. Nie wiem co ze mną będzie. Nogi mi puchną, na sad wliść nie mogę.
Nie wiem co będzie.
-Dobrze będzie, Tato. Wszystko będzie dobrze. Leki bierzesz?
-A biorę, biorę.
-Ściągnij skarpetki, niech nogi odpoczywają.
-Jak lato było to w samych spodniach chodziłem, a trochę zimno, to kalesony szybko włożył. Niech będą.
Ciężko mi było wracać do domu. Powiedziałam sobie, że będę częściej teraz u ojca. Przecież to ojciec, chociaż niesprawiedliwie zeznawał. Jakoś rozumiałam, że zmuszony został, życie go zmusiło, wiara w to, że jak zezna to nie będzie cierpiał samotności. A cierpi boleśniejszą, niż przed zeznaniami, ponieważ został wykorzystany i porzucony jak pies pod płotem.

                                                                                                    Elżbieta Żłobicka 
Buraki z ogrodu Ojca :) 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To nie cenzura, ale ochrona przed Hejterami.
Komentarz widoczny po zatwierdzeniu :)