sobota, 10 września 2016

Kilka słów...

A teraz kilka słów, jak może być w rodzinie.

Czy ja śnię? Mamy dwudziesty pierwszy wiek, a ja mam wrażenie, że żyjemy w średniowieczu.
Ojciec Trafił do szpitala. Osiemdziesiąt sześć lat. Staruszek? Zawsze był młody duchem, jednak w ostatnich latach bardzo samotny. Ciągle powtarzał, że ma tyle dzieci a jest sam. Żalił się, że okradli go z wszystkiego co miał.
Już nie wspominał mamy. Żalił się na samotność, opuszczenie. Stale wracał do wydarzeń bolesnych.
Zabrali mu wszystko i sprzedali. Został nie dość, że sam, to jeszcze ogołocony z wszelkiego majątku.
Żył w żalu i bólu. Sam. Od czasu do czasu jedna z córek przyjeżdżała rozłożyć mu leki i?
 Odjeżdżała pośpiesznie, tłumacząc się, że nie ma czasu. Bolało go, że jak był w szpitalu to rozkradziono mu wszystko. Kto? Rodzina-dzieci i zieńciowie. Samochodami podjeżdżali i zabrali wszystko.
Bolało go to do głębi. Wrócił do domu. Prawie pustego. Nie angażował się w żadne już prace.



Miał ule,które były jego pasją i szczęściem. W ostatnich latach nawet do uli nie chodził. Nie miał siły.
Cieszył się z każdego przejawu serdeczności, jednak wciąż go bolało opuszczenie. O własnych siłach trafił do szpitala. Na trzeci dzień już nie mógł z boku na bok się odwrócić. Dotarło do mnie, że odchodzi w błyskawicznym tempie. Śmierć. W tym wieku ludzie odchodzą. Nie dziwi mnie jego odejście.
Zwłaszcza, że życie straciło dla niego sens. A może zatęsknił za żoną? Może.
Dziwi mnie jedna rzecz. Żadna z moich sióstr nie poinformowała mnie o chorobie Taty
i nie miała żadna z nich takiego zamiaru. Dlaczego? Jestem chorującą psychicznie.
Według nich jestem nic nie warta. Śmiem przypuszczać, że do tego stopnia nie warta,
 że nie zasługuję nawet na powiadomienie o chorobie i śmierci ojca.
Określono całkiem niedawno, że jestem niebezpieczna i trzeba mnie śledzić, i uważać na mnie.
 Nienawidzą mnie chyba za to, że nie pasuję do ich wizji osoby chorującej psychicznie.
Moimi siostrami, rodziną kieruje prymitywne postrzeganie takich osób.
Przepraszam siostry, rodzino, że was zawiodłam.
Mam się dobrze. Pracuję. Działam społecznie. Piszę. Dziergam. Maluję. Szyję.
Jestem ceniona i mam wielu wspaniałych Przyjaciół.
Czy nie pasuję w wasze prymitywne oceny? No tak mi przykro.
Omijanie nawet na pogrzebie mojego Taty nie jest dla mnie żadną nowością. Nie dziwię się wam,
bo jak spojrzeć w oczy komuś, kto was zawiódł. Zawiódł dobrym i bogatym życiem.
W sumie o tyle czasy różnią się od Średniowiecza, że dzisiaj nie pali się na stosie.
Ale za to można napiętnować, ominąć, wytknąć palcami, śmiać i karać na swój głupi sposób.
Czyli nie poinformować o śmierci ojca. Powiedzcie, jak z wami miałabym się liczyć?
 Choćbym chciała, to nie dajecie sobie szans na szacunek. W sumie to cieszę się, że nie mam z wami kontaktu, bo zainfekowałybyście krew. Nie mam ochoty na bycie w szpitalu z waszego chorego sposobu patrzenia na rzeczywistość. Zakłamanie i obłudę zostawcie dla siebie, zarażajcie się wzajemnie a innym dajcie żyć.
Powiem na koniec. Jest sobie szklanka wody. Jeśli zapuści się w nią atrament, to doskonale widać jak rozpuszcza swoje pasemka w wodzie. Nie dopuszczę, aby moje życie zmieniło barwę.

                                                                                                                       Belka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To nie cenzura, ale ochrona przed Hejterami.
Komentarz widoczny po zatwierdzeniu :)