niedziela, 24 kwietnia 2016

Bywa i tak...


Dzisiaj. Teraz. Tutaj. Tak, siedzę w domu. Jestem zmęczona. Wieczór. Dzień bogaty w różnorodne zdarzenia. Ranek, od tego rozpocznę. Spędziłam go spokojnie. Przyjechała koleżanka o ósmej czterdzieści pięć. Poszła ze mną do lekarza pierwszego kontaktu. Nie chciała sama zostać w moim domu. A raczej potrzebowała być z kimś. Potem poszłyśmy do lumpexu. A, kupiłyśmy parę ciuszków. Jak skończę pisać, powieszę wyprane ubrania. Nastawiłam je po przyjściu do domu. Koleżanka. Oczy. Smutne. Zagubione. Zmęczona. Twarz kamienna.
Od czasu do czasu smutny uśmiech, wydawało się, że się zagubił, zabłądził. Uśmiech,wydawało się, nie do niej należał. I oczy, chcące płakać. Wydawało się, że sucha łza spływa po jej policzku. Ubrałam się. Koleżanka wyszła do znajomej, potrzebowała rozmowy, namiastki ciepła, namiastki troski.
Wyszła. Za chwilę ja wyszłam załatwić sprawy bankowe. Spotkałyśmy się w Klubie Artysty, gdzie odbyło się spotkanie integracyjne. Grupa naszych współbratymców rozsiadła się wygodnie w fotelach, przybyła również jedna nasza fanka, Beata. Iwonka przygotowała dla nas kilka ciekawych zadań.
Wypisaliśmy na karteczkach nasze zdolności. Przygotowana do zabawy Iwonka, posiadała nawet papierową taśmę klejącą, na której zawisły odczytane nasze zalety. W środku grupy zawisły, ponieważ nad naszymi głowami sznurki i łańcuchy obecnej wystawy „ Krótka Chwila”. Iwonka potrafiąca z niczego zrobić coś, ciepło i spokojnie prowadziła spotkanie. Byliśmy nawet rozbitkami na bezludnej wyspie.
Robiliśmy z bibuły nakrycia głowy, chroniące nas przed słońcem. Zgadywaliśmy przysłowia. Przyjemnie. Ciepło. Serdecznie. Wciągnęła mnie ta atmosfera. Gdy Koleżanka się odezwała, widziałam jej błądzący po bezdrożach samotności uśmiech. Widziałam suchą łzę w jej oku. Starała się zachować spokój, była za bardzo wyciszona. Gasła emocjonalnie, starała się nie być nadmiernie absorbującą. Gdy spotkanie dobiegło końca, nie był to koniec dnia dla mnie. Pani fotograf zrobiła kilka zdjęć moich dzierganych sukienek i swetrów. Wróciłam. Zabrałam Koleżankę i poszłyśmy do mojego domu. A Ona smutna. Zjadła. I ten zbłąkany uśmiech. I sucha łza w oku.
Telefon. Zadzwonił. Moja inna koleżanka. Po tej rozmowie zawiozłam suchą łzę i zabłąkany uśmiech lewym kącikiem ust, do szpitala psychiatrycznego. Poczekałam z nią na lekarza. Potem trafiła na zamknięty oddział. Powiedziała: „Napiszę wiersz o Tobie”. Odrzekłam: „ Nie potrzeba.” i ten uśmiech lewym kącikiem ust. 
Twarz prawie nieruchoma, tylko kreska uśmiechu w lewym kąciku ust.

Elżbieta Żłobicka
fot. Paulina Lekszycka









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To nie cenzura, ale ochrona przed Hejterami.
Komentarz widoczny po zatwierdzeniu :)